Przedszkolaki wychodzą na spacer. Szukają swoich kurtek, butów, starsze same się ubierają. Przy wieszakach są znaczki – takie, żeby można było ich dotknąć. Panie poprawiają czapki, zasłaniają uszy. Jeszcze tylko plastikowe obręcze. Przydadzą się jako zderzaki.
Jesienią ubiegłego roku w Laskach ruszył Dział Wczesnego Wspomagania Rozwoju Dziecka Niewi-domego. – Wczesna interwencja obejmuje dzieci zanim trafią do przedszkola. Są nie tylko niewidome bądź słabo widzące, ale bardzo często z upośledzeniami ruchowymi – mówi siostra Ida Burzyk, dyrektor działu i przedszkola, którego jest częścią.
Do starego budynku przedszkola dobudowano nowe skrzydło. Rodzice mogą tam się zatrzymać na kilka dni i zobaczyć, czego uczy się ich dziecko. Z przedszkola i działu wczesnej interwencji korzysta w sumie 40 dzieci. Najmłodsza w dziale jest Kalina. Ma sześć miesięcy.
Jak do rodziny
Elżbieta Biernacka z Rumi przez szybę w pokoju psychologa obserwuje ćwiczenia Julii. Przyjechały z córką do Lasek już czwarty raz. Jak do rodziny, gdzie czują się swobodnie. Sześcioletnia Julia jest wcześniakiem z licznymi obciążeniami okołoporodowymi. Nie chodzi, nie je samodzielnie. – Siostrę Idę poznaliśmy w zeszłym roku. Przyjechali do Gdyni całą ekipą z Lasek.
Zbigniew Jęczmyk jest nauczycielem orientacji przestrzennej i samodzielnego poruszania się osób niewidomych i słabowidzących. – Idziemy do domu – opowiada – żeby zobaczyć i doradzić, co może rodzina robić z tych rzeczy, które my tu rozpoczynamy. Co usprawnić, jak dostosować dom do potrzeb czy ograniczeń dziecka, by stymulować jego rozwój.
Siostra Ida dodaje: – Dzięki naszym wyjazdom wiemy, w jakich warunkach dziecko żyje i się wychowuje, skąd się biorą rozmaite ograniczenia, zachowania, ale także rozumiemy powody, dla których rozwija się dobrze.
Kochać, czyli wymagać
Kasia ma cztery lata. Nie widzi od urodzenia. W domu szóstka rodzeństwa i bieda. Kiedyś podczas kąpieli brat postanowił dogrzać ciepłej wody. Przyniósł dymiący garnek i wylał go wprost na plecy młodszej Kasi. – Dlatego zamieszkała u nas – mówi siostra Ida. Dziewczynka nie mówiła, nie chwytała, nie uśmiechała się. Teraz bawi się guzikami z panią Dorotą, która jest tyflopedagogiem, czyli nauczycielem niewidomych. Obydwie zanurzają nogi w pojemniku pełnym guzików o rozmaitej wielkości, kształcie, fakturze. Kasia uśmiecha się z rozkoszy.
– Dla rodziców narodziny niepełnosprawnego dziecka to wielki dramat – tłumaczy Władysław Gołąb, prezes Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi. – W imię miłości zaniedbują nieraz wychowanie, otaczają dziecko nadmierną opieką, chcą wszystko za nie robić. W wielu rodzicach budzi się też pretensja do Pana Boga. W Laskach chcemy pokazać rodzicom, jak przełożyć ich miłość do dziecka na konkretne działania. Od dziecka trzeba wymagać i wspierać w nauce. Trzeba uczyć je wykorzystywania czterech zmysłów, które mu pozostały, tak by zastąpiły wzrok – podkreśla Władysław Gołąb.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Sebastian Musioł