Leciała dwie minuty i wzniosła się na 40 km. To wystarczyło, by naukowcy ogłosili sukces. Kilka dni temu NASA przeprowadziła pierwszą próbę rakiety Ares I.
Amerykańska Agencja Kosmiczna jest w kłopotach. I wcale nie chodzi tylko o finanse. NASA nie ma koncepcji, jak zdobywać kosmos, jak się rozwijać. A jeżeli ta koncepcja istnieje, jest zagmatwana i niespójna. Podczas zimnej wojny NASA to była nie tylko instytucja naukowa. Politycy bynajmniej nie oczekiwali „robienia nauki”. Raczej chodziło o „robienie dobrego wrażenia”. Agencja potrzebuje funduszy, a te płynęły do niej szerokim strumieniem tylko wtedy, gdy robiła coś wielkiego. Nie, nie w sensie naukowym, tylko w sensie propagandowym.
Najlepsze czasy to okres lotów na Księżyc. A później pierwsze lata eksploatacji promów kosmicznych. Promy, pierwsze „kosmiczne samoloty” wielokrotnego użytku, robiły wrażenie. Tyle tylko, że latanie nimi jest niebezpieczne i bardzo drogie. A przygotowanie do startu bardziej skomplikowane niż rakiet „jednorazowych”. Poza tym, ile lotów w kosmos może wywołać zainteresowanie szerszej publiczności? Promy kosmiczne (Space Shuttle) latały już ponad 140 razy! Przez chwilę wydawało się, że zainteresowanie szerszego odbiorcy przykuje projekt Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Nie przykuł. Horrendalnie wysokie nakłady oraz ciągłe opóźnienia powodują, że o projekcie, który miał być dla NASA flagowy, coraz częściej mówi się, używając słów „kompromitacja”, „żenada”, „strata pieniędzy”.
Chwytanie się brzytwy
Czym ma być NASA? Agencją PR rządu amerykańskiego czy instytucją naukową? Dzisiaj w Agencji jest niewielu, którzy znają odpowiedź na to pytanie. Agencja PR przynosi dochody, ale instytucja naukowa przynosi prestiż. NASA próbowała być i jednym, i drugim. Zdobywanie gwiazd (a nawet planet) jest bardzo drogim zajęciem. I wbrew pozorom niespecjalnie widowiskowym. Wysłanie zaawansowanej sondy kosmicznej to koszt przewyższający możliwości finansowe całej polskiej nauki na kilka lat.
Takie kwoty dają politycy, dla których uprawianie nauki ma wartość tylko wtedy, gdy idą za tym przede wszystkim zyski pozanaukowe. Na przykład ogromny sukces propagandowy, jakim był wspomniany już program lotu na Księżyc. Można by więc pomyśleć, że skoro przez lata uprawianie nauki i PR dało się sprawnie połączyć, to i teraz Agencja powinna tak działać. Dzisiaj łączenie tych dwóch żywiołów jest jednak błędem. Od czasów lotów na Księżyc i budowy pierwszych wahadłowców wiele się zmieniło.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek