Odkrywanie nowych planet jest jak szukanie igły w ogromnym stogu siana w bezksiężycową noc. A jednak udało się znaleźć planetę niezwykle podobną do Ziemi.
Planety są małe i nie świecą własnym światłem, tylko odbitym od gwiazd, które okrążają. To odbite światło jest jednak tak słabe, że nie da się go zarejestrować, nawet korzystając z największych teleskopów. Jak zatem udaje się „łowić” nowe globy? Sprytem. Sposobów jest kilka, ale wykorzystany tym razem jest chyba najbardziej wyszukany.
Coś tu krąży
To nie do końca prawda, że planety okrążają „stojące w miejscu” gwiazdy. Gdy dokładnie przyjrzeć się układowi planeta–gwiazda, widać, że obydwa elementy poruszają się wokół punktu, który nazywa się środkiem ciężkości. Gdyby gwiazda i planeta miały tę samą masę, ich punkt ciężkości znajdowałby się dokładnie w połowie drogi między nimi. Czym jeden z elementów tego układu jest cięższy, tym bliżej jego powierzchni znajduje się punkt ciężkości.
Na przykładzie gwiazd i planet trudno może sobie wyobrazić to zjawisko, ale występuje ono także w życiu codziennym. Siłę grawitacji, jaka łączy planetę i gwiazdę, można porównać do niewidocznego sznurka. Jeżeli przywiążemy do nitki lekką piłeczkę pingpongową i zaczniemy obracać nią wokół siebie, nie odczujemy, że „ciągnie” nas ona w swoją stronę. Inaczej będzie, jeśli miejsce piłeczki pingpongowej zajmie ciężka piłka lekarska. Rozkręcając ją wokół siebie, trudno nam będzie zachować równowagę. Osoba obserwująca to zjawisko z zewnątrz zobaczy, że nie tylko piłka na uwięzi się porusza, ale także osoba, która trzyma drugi koniec sznurka.
Gwiazdy są nieporównywalnie cięższe od planet, dlatego punkt ciężkości olbrzymiej gwiazdy i nieskończenie małej w porównaniu z nią planety znajduje się prawie w środku gwiazdy. I o słowo „prawie” toczy się gra. Astronomowie potrafią z odległości wielu lat świetlnych zarejestrować nie tyle obraz okrążającej gwiazdę planety, co raczej ledwo wyczuwalne wirowanie gwiazdy. To jednoznaczny sygnał, że coś wokół niej krąży. Jeżeli tego „czegoś” nie widać, musi to być planeta. Ten sposób poszukiwania planet jest znany astronomom od wielu lat, ale dzięki coraz czulszym przyrządom potrafią oni mierzyć coraz subtelniejsze chybotania gwiazdy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek, doktor fizyki, dziennikarz naukowy, stały współpracownik Radia eM