Do kogo należy szkoła? Panu przewodniczącemu SLD wydaje się, że do niego. No bo jak inaczej skomentować jego postulat, by sale katechetyczne w szkołach zamienić na pracownie komputerowe?
Ogłaszając ten pomysł, lider lewicy zachował się jak gość, który przychodząc do cudzego mieszkania, zaczyna przestawiać w nim meble. A nawet więcej – likwiduje gospodarzom kuchnię, a w salonie instaluje wannę. Pan Napieralski zapomniał chyba, że szkoła publiczna nie jest jego własnością. U siebie może przestawiać meble, ale nie u sąsiada.
Szkoła nie należy też do ministra oświaty ani do nauczycieli. Prawo decydowania o tym, czego dzieci uczą się w szkole i jak są wychowywane, należy wyłącznie do mamy i taty. Nauczyciele z panią minister są pomocnikami rodziców. Bardzo ważnymi, często niezastąpionymi i godnymi największego szacunku, ale tylko pomocnikami. Głos decydujący należy do rodziców.
Którzy, co warto podkreślić, rozsądnie korzy-stają ze swojego prawa i nie domagają się na przykład rezygnacji z nauczania ich pociech matematyki, choć mieliby takie prawo. Pan Napieralski też ma takie prawo.
Kiedy jego dzieci dorosną do wieku szkolnego, sam zdecyduje, czy mają się uczyć tylko o komputerach, facebooku i twiterze, czy też powinny mieć szerszą wiedzę i poznać Jezusa Chrystusa na katechezie. W swoim domu swoje meble może ustawiać według własnego uznania. Wolno mu. Meble sąsiada niech pozostawi w spokoju.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny