W przeszłości rozpowszechniony był łaciński zwrot „Anno Domini”, czyli „Roku Pańskiego”. Oznacza on lata od narodzenia Chrystusa. Jest równoznaczny z określeniem „po narodzeniu Chrystusa”.
Posługiwała się nim cała Europa. Do bitwy pod Grunwaldem nie doszło w roku 1410, ale w Roku Pańskim 1410. Taki sposób wyrażania wskazywał, że czas jest w ręku Boga, cokolwiek się dzieje. Wygrywano lub przegrywano wojny, ludzie rodzili się i umierali, bogacili lub biednieli – zawsze w latach Pańskich.
Dzisiaj ten zwyczaj odchodzi w zapomnienie. Trudno się spodziewać, by np. w oficjalnym komunikacie Komisji Europejskiej podano, że traktat reformujący podpisano w Roku Pańskim 2007. Stało się to po prostu w roku 2007. Skoro w dokumencie liczącym kilkaset stron nie można się było doprosić o odniesienie do chrześcijaństwa, to oczekiwanie na zwrot „Anno Domini” jest szczytem naiwności.
Nowoczesna Europa nie chce, by cokolwiek działo się w niej w latach Pańskich. Inaczej jest w „Gościu”. Nie obrażamy się na Europę, podkreślamy tylko, że u nas nadal wszystko dzieje się w latach Pańskich. Również przystąpienie Polski do strefy Schengen miało miejsce w Roku Pańskim 2007. W tym to Roku Pańskim w nocy z 20 na 21 grudnia znikły kontrole na naszej zachodniej i południowej granicy. Bogu niech będą za to dzięki!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny