Najpierw Nowy Jork, potem Madryt, teraz Londyn. Wybitny polski pisarz i dziennikarz Ryszard Kapuściński już dziesięć lat temu mówił, że jeśli w XXI wieku. wybuchnie III wojna światowa, to będzie to wojna z terroryzmem.
Rzeczywiście, terroryzm w ostatnim czasie przestał być problemem lokalnym, nękającym tylko niektóre kraje. Teraz niewidoczni, bezwzględni, zdecydowani na wszystko fanatycy mogą uderzyć wszędzie, o każdej porze dnia i nocy.
Chyba każdy, oglądający w telewizji i prasie („Gość Niedzielny” korespondencję z Londynu publikuje na str. 28–29) wstrząsające relacje z Wielkiej Brytanii, zadawał sobie pytanie: a co będzie, jeśli ci zbrodniarze zechcą zaatakować nas? Czy jesteśmy na to przygotowani?
Niestety, trzeba sobie jasno powiedzieć, że wszelkie środki bezpieczeństwa mogą jedynie zmniejszyć zagrożenie zamachem i zminimalizować ewentualne szkody. Absolutnych gwarancji bezpieczeństwa nikt nam nie da.
Wojna z terrorystami przypomina zwalczanie choroby przez usuwanie wysypki. Nawet jeśli wyłapie się jakąś grupę zbrodniarzy, wkrótce zastąpią ich inni. Dopiero likwidacja przyczyn terroryzmu może dać efekt. Nadzieją jest zatem rozwój gospodarczy i cywilizacyjny tych regionów, z których rekrutują się terroryści. Zapewne nieprędko to nastąpi. Tak więc terroryzm jeszcze jakiś czas pozostanie plagą naszych czasów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa