Kiedy Jan Paweł II choruje, martwimy się o niego i boimy o jego życie, tak jakby zachorował najbliższy nam człowiek. Wszyscy chcą wiedzieć, jak się czuje. Zdecydowana większość robi to z życzliwości do Ojca Świętego i troski o niego.
Papież to czuje i rozumie. „Dziękuję wam za miłość i odczuwam waszą duchową bliskość. Myślę o was, zebranych na Placu św. Piotra, oraz o tych, którzy we wszystkich stronach świata okazują zainteresowanie moją osobą. Proszę was, byście nadal towarzyszyli mi swoją modlitwą” – napisał w liście odczytanym podczas południowej modlitwy „Anioł Pański” 27 lutego przez abp. Sandriego na Placu św. Piotra.
Nasza modlitwa trzyma Jana Pawła II przy życiu. Nasze życzliwość, troska i miłość przekonują go, że nie może zrezygnować z kierowania Kościołem. Jan Paweł II jest nam potrzebny. Jest potrzebny całemu Kościołowi powszechnemu i każdemu z nas osobiście.
Wiele razy Ojciec Święty nas pocieszał, w trudnych momentach naszej historii podtrzymywał na duchu, nieustannie modli się i ofiarowuje swoje cierpienia także w naszych intencjach. Teraz on potrzebuje naszej gorącej modlitwy, cierpień i wyrzeczeń. Splećmy z nich Łańcuch Miłości dla Papieża (zasady na str. 15). Podarujemy go mu, jak tylko wróci ze szpitala do Watykanu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wiesława Dąbrowska-Macura, sekretarz redakcji