Wiele lat temu, gdy chodziłem jeszcze do szkoły, miałem w klasie kolegę, którego rodzice twierdzili, że komputer to wcielone zło, i argumentowali, że skoro ludzie przez tysiące lat obywali się bez tego urządzenia, to jest ono zbędne. Ludzie przez tysiące lat obywali się też bez wiedzy o bakteriach i wirusach (mając średnią życia w okolicach 30–40 lat), ale to nie dowód by zamknąć wszystkie laboratoria mikrobiologiczne, a wirusologów wysłać do prac polowych.
Przykład z komputerem nie jest, myślę, zaskakujący. Każdy z nas w swoim otoczeniu (np. rodzinnym) spotkał się z jakimś dystansem do nowych technologii. Uważam, że to całkowicie zrozumiałe, choć akurat nie używałbym argumentu historycznego. Ja też mam raczej tendencje do znajdowania potencjalnych zagrożeń nowych technologii, ale nie pamiętam, by kiedykolwiek mój sceptycyzm był historyczny. Z faktu, że kiedyś ludzie nie dysponowali jakąś technologią albo urządzeniem, absolutnie nie wynika, że w przyszłości dysponować nim nie powinni. Jak ważyć zagrożenia i potencjalne ułatwienia czy zyski? Przykładów wokoło jest bardzo dużo. Jednym z tych, o którym wiele razy pisałem, jest sztuczna inteligencja. Innym jest bionika czy biocybernetyka. Nie budzi ona wątpliwości, gdy służy niepełnosprawnym, ale budzi je, gdy za jej pomocą wspomaga się ludzi zdrowych. Gdzie wykreślić granicę, co jej wolno, a co nie. Kolejny przykład przyniosły ostatnie dni. Naukowcy z Uniwersytetu w Arizonie wybudowali niewielkie urządzenie, w zasadzie komputer wielkości paznokcia małego palca, które przyczepione do powierzchni kości bezprzewodowo może przekazywać informacje o stanie zdrowia człowieka. To urządzenie, raz wszczepione, może zostać z nami do końca życia. Urządzenie może raportować nie tylko o stanie kości, ale też przekazywać informacje dotyczące stanu innych układów. Gdzie wykreślić granicę jego wykorzystania? Myślę, że nie będzie budziło zbyt wielu wątpliwości wykorzystanie go u osób, które rzeczywiście monitoringu potrzebują. Urządzenie może być też zastosowane do stymulowania wzrostu tkanki kostnej, więc myślę, że większość z nas zgodziłaby się na aplikowanie go u osób, których kości są chore.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek