Z wiekiem coraz bardziej jestem przekonany, że najwięcej w naszym życiu zależy od łaski.
Od wielu lat mam problem z Dostojewskim. „Zbrodnię i karę” czytałem w Rzymie, siedząc w oknie, w słońcu, a i tak w duszy robiło mi się mrocznie. Przez długi czas myślałem, że to tylko mój problem – że nie dorosłem do tej wielkiej rosyjskiej literatury. Na szczęście tak nie jest. W swoich dziennikach węgierski pisarz Sándor Márai zanotował bardzo podobne objawy wywołane obcowaniem z rosyjskim prorokiem: „Dostojewski tak mnie męczy, jakbym się zamknął w jednym pokoju z szaleńcem, ale takim szaleńcem, który może kiedyś zostanie ogłoszony świętym”. W jednym zdaniu doskonale scharakteryzował specyficzną cechę rosyjskiej kultury. Szaleństwo staje się drogą do świętości. Niestety, bardzo często połączone jest ono z przemocą. W innym miejscu Márai pisał: „Po przeczytaniu dwudziestu pięciu, trzydziestu stron jestem wykończony. Zdenerwowanie, jakie wywołuje we mnie jego ton i gadatliwość dygresji, trwa jeszcze długo po odłożeniu książki. I nie sposób się od niego uwolnić! Wydaje mi się najzupełniej możliwe – co może któregoś dnia udokumentuje policja – że Dostojewski zabił człowieka”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Wojciech SURÓWKA OP