Tak ostatecznie staje przed Panem Bogiem Mojżesz. Pasł owce swego teścia Jetry. Uszedł na pustynię przed zemstą faraona.
Poznał uwarunkowania, które pozwalały przeżyć w pustynnym otoczeniu. To pozwoliło mu później prowadzić naród wybrany przez takie krainy z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Zanim to nastąpiło, spotkał swego Boga, który powiedział o sobie: „Jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba”, a pytany o imię dodał: „Jestem, Który Jestem”.
Stało się to w okolicznościach wyjątkowych. Najczęściej mówimy, że Mojżesz ujrzał Boga. Ale tekst biblijny podaje, że „ukazał mu się Anioł Pański w płomieniu ognia”. Mojżesz najpierw przyglądał się temu dziwnemu zjawisku, a dopiero potem głos zabrał Pan Bóg: „Zdejmij sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą”. W czasach Mojżesza to Egipcjanie zdejmowali obuwie, stając przed swym przełożonym. Potem, gdy Izraelici mieli wychodzić z Egiptu, założone sandały były jednym z elementów gotowości do opuszczenia domu niewoli. Bosy Mojżesz jest symbolem poprawnej postawy przed Panem Bogiem. Coś podobnego wyraża kolejny gest: „Mojżesz zasłonił twarz”. Zrobił to, bo czuł się niegodny przed Bogiem. Ale jest tutaj coś jeszcze. W mentalności ludów starożytnego Bliskiego Wschodu kontakt śmiertelnika z bóstwem mógł wręcz grozić śmiercią, o czym czytamy w Księdze Wyjścia: „Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu”.
Ten biblijny kontekst Bożego objawienia koresponduje w jakiś sposób z naszym dziś. Tam Mojżesz, chociaż wybrany przez Boga, staje przed Nim bosy i z zakrytą twarzą. A w naszym tu i teraz często mamy postawy ludzi, którym – niczym tym z dzisiejszej Ewangelii – zdaje się, że uprawiany figowiec wystarczy tylko po ludzku, bez Bożego błogosławieństwa, okopać i obłożyć nawozem. Nie wystarczy. Trzeba przyjąć Pana Boga, który wciąż mówi: „Pan, Bóg ojców waszych, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba posłał mnie do was. To jest imię moje na wieki i to jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia”. •
ks. Zbigniew Niemirski