Nie podzielam zachwytów nad „wreszcie zdecydowaną reakcją Zachodu”. Tak jakby to „wreszcie” było w stanie w minutę naprawić dwie dekady układania się z tyranem.
Lepiej późno niż wcale. To hasło słyszę na każdym kroku w kontekście „wielkiego przebudzenia” sumienia zachodnich przywódców, zwłaszcza Niemiec. I o ile w wymiarze duchowym i osobistym każde nagłe i radykalne nawrócenie ma moc otworzyć natychmiast zupełnie nowy rozdział w życiu konkretnego człowieka, o tyle w przypadku naprawiania całych struktur grzechu, wieloletnich zaniedbań, powiązań, uzdrowienie jest procesem, który musi potrwać. A ponoszone w międzyczasie szkody są już nie do odwrócenia. Otóż zanim powiemy o szczegółach i paru, owszem, budzących nadzieję decyzjach zachodnich przywódców, podkreślmy bardzo stanowczo jedną rzecz: nie ma żadnego „lepiej” z tą późną reakcją. Nie jest tak, że nikt nie wiedział, kim jest Putin i do czego jest zdolny. Wszyscy to wiedzieli. Ba, nawet teraz, gdy pokazał swą prawdziwą twarz, nie od razu wszyscy byli skłonni do radykalnych posunięć. A gdy w końcu do nich doszło… okazały się nie aż tak radykalne, jak je przedstawiano. Była to raczej chaotyczno-wstydliwa reakcja dobrze dotąd bawiących się w dyplomatyczne gierki biznesmenów udających mężów stanu. A że partner owych gierek, jak się okazało, traktował te zabawy całkiem poważnie, trzeba było w popłochu pozbierać zabawki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina