Solidarność z nienawiści

To podstęp, któremu nie wolno ulec. Inaczej można niepostrzeżenie stanąć po złej stronie konfliktu.

Niezwykle poruszające są reakcje ludzi gotowych do pomocy obywatelom Ukrainy, którzy potrzebują teraz pilnego wsparcia. Nagle okazało się, że Polacy wcale nie są takimi "antyuchodźcami".

Po apelu bp. Dajczaka, aby przygotować infrastrukturę parafialną na przyjęcie uchodźców wojennych, w trybie ekspresowym zaczęły zgłaszać się kolejne wspólnoty gotowe do działania. Miejsca znajdą się na plebaniach, w budynkach parafialnych, w ośrodkach Caritas, w skrzatuskim sanktuarium czy w Wyższym Seminarium Duchownym.

Jest to bardzo poruszające, ale na jedną rzecz warto zwrócić uwagę. Gdy rozmawiam z ludźmi o trwającej na Ukrainie wojnie, czytam komentarze czy posty w mediach społecznościowych, zauważam rodzące się ambiwalentne reakcje wobec tej sytuacji. Z jednej strony pojawia się, co zrozumiałe, solidarność wobec krzywdzonych, a z drugiej strony, co chyba też zrozumiałe, nienawiść i agresja wobec krzywdzących.

Myślę, że właśnie jednym z niebezpieczeństw wojny jest wynikająca z niej niezwykła zaraźliwość nienawiści. Wirus ten przenosi się m.in. drogą medialną i wcale nie aż tak bardzo potrzebna mu jest propaganda. Jest coś wręcz diabolicznego w tym, jak nienawiść pojawiająca się przy okazji wojny potrafi szerzyć się także tam, gdzie działania wojenne nie są prowadzone.

Nie chodzi tu o sferę emocji czy uczuć, które w takich sytuacjach są nawet zrozumiałe, ale o coś głębszego, o - może zabrzmi to patetycznie - serce, które zatrute nienawiścią, traci właściwe punkty odniesienia.

Nienawiści bardzo szybko przestaje chodzić o tych konkretnych złych. Zaczyna się uogólniać. Ta konkretna wojna może się skończyć, ci konkretni źli mogą odejść, a serce zatrute nienawiścią dalej będzie nienawidzić i może już nie być zdolne do właściwej oceny, gdzie jest dobro, a gdzie zło.

Dlatego warto zrobić tyle, ile można, żeby nie dać się zatruć. Z jednej strony potrzeba modlitwy, a z drugiej - poruszenie wynikające z niesprawiedliwości skanalizować we właściwym kierunku, czyli w kierunku solidarności, konkretnego działania, czynienia konkretnego dobra. Okazji ku temu jest coraz więcej.

Ale nie może to być dobro czynione z nienawiści. Inaczej jej toksyczne skutki będą działać tak samo, choć może początkowo mniej zauważalnie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Wojciech Parfianowicz