Wizyta ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua w Moskwie miała m.in. wskazać, że nie możemy używać w stosunkach międzynarodowych języka siły, ponieważ podstawą do deeskalacji jest droga dialogu i dyplomacji - powiedział w środę wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk.
Szynkowski vel Sęk na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia był pytany m.in. o wtorkową wizytę ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua w Moskwie. "To była bardzo trudna wizyta z jednej strony, ale jednocześnie była ona możliwa dzięki szansie, którą daje Polsce sprawowanie przewodnictwa w Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, ponieważ w tej roli pojechał minister Zbigniew Rau" - zaznaczył wiceszef MSZ.
Dodał, że "polskie przewodnictwo w OBWE jest wykorzystywane jako narzędzie do włączenia się w bardzo ważną paletę działań różnych szczebli podejmowanych zarówno przez naszych partnerów, ale też przez polskie władze".
Wiceszef MSZ zwrócił także uwagę na to, że "wizyta była okazją do tego, żeby mówić jasnym językiem o konieczności szanowania prawa międzynarodowego oraz deeskalacji". "Miała także wskazać, że nie możemy używać w stosunkach międzynarodowych języka siły, ponieważ podstawą do deeskalacji jest droga dialogu i dyplomacji."Bez robienia kroku wstecz w tej narracji, minister Rau otworzył pole dialogu także w ramach OBWE" - wskazał.
Wiceszef MSZ był także pytany o wtorkową rozmowę kanclerza Niemiec Olafa Scholza i prezydenta Rosji Władimira Putina. Odnosząc się do pojawiających się opinii, że Francuzi i Niemcy mogli zakulisowo obiecać Rosji, że nigdy nie dopuszczą do tego, by Ukraina wstąpiła do NATO, Szynkowski vel Sęk zastrzegł, że "musimy poczekać na odsłuch z tych rozmów". Ocenił, że "wczorajsze deklaracje na konferencji prasowej kanclerza Scholza były dość ogólnej natury, natomiast bardziej zdecydowane były tezy prezydenta Putina".
Wiceszef MSZ poinformował także, że w czwartek i piątek będzie w Berlinie. "Będę m.in. pytał, co szczegółowo było przedmiotem rozmów kanclerza Scholza z prezydentem Putinem. Mam głęboką nadzieję, że nasi partnerzy wykazują w tej sprawie solidarność" - zaznaczył.
Dopytywany o postawę Niemiec, zwłaszcza w kwestii podejścia do Nord Stram 2, Szynkowski vel Sęk zaznaczył, że "jednym z kluczowych elementów rozmów z naszymi niemieckimi partnerami jest wyrażenie naszej opinii, że Nord Stream 2 nie może być uruchomiony w tych warunkach, nawet jeśli nie dojdzie do agresji ze strony Federacji Rosyjskiej".
Wiceszef MSZ przypomniał, że "nasi niemieccy partnerzy mówią o tym, że jeżeli miałaby miejsce agresja, to nie będzie uruchomienia Nord Stream 2". "Dobrze, że taka deklaracja pada, ale dzisiaj tak naprawdę mamy do czynienia z agresją Federacji Rosyjskiej, choć nie jest ona wyrażona militarnie" - ocenił. Wyjaśnił, że chodzi o maksymalizację napięcia wokół granic oraz podejmowanie działań hybrydowych w różnej przestrzeni. "W tej sytuacji nie ma przestrzeni do uruchomienia projektu, który w długofalowej perspektywie będzie destabilizujący dla solidarności energetycznej Unii Europejskiej. Nie tylko będzie dramatycznie szkodliwy dla Ukrainy, Polski czy krajów nad bałtyckich, ale także będzie narzędziem szantażu na Niemcy" - wskazał.
Od tygodni rosyjskie wojska koncentrują się przy granicy z Ukrainą. Działania te wywołują poważne obawy w krajach zachodnich, których przywódcy uważają, że istnieje ryzyko działań zbrojnych ze strony tego kraju. Moskwa twierdzi, że nie ma takich planów, jednocześnie żądając od USA i NATO gwarancji o nierozszerzaniu Sojuszu o Ukrainę oraz wycofaniu jego infrastruktury "od granic Rosji".
W związku ze zwiększeniem napięcia w regionie do opuszczenia Ukrainy i niepodróżowania do tego państwa swoich obywateli wezwały rządy: Włoch, Holandii, Belgii, Szwecji i Hiszpanii. Podobne komunikaty już wcześniej wydały m.in. rządy USA, Wielkiej Brytanii, Łotwy, Norwegii, Japonii, Kanady i Izraela.
W sobotę po raz czwarty od początku kryzysu telefonicznie rozmawiali ze sobą prezydent USA Joe Biden oraz prezydent Rosji Władimir Putin. Amerykańska administracja informowała, że rozmowa była "rzeczowa i profesjonalna", ale "nie zmieniła fundamentalnej dynamiki sytuacji, jaką obserwujemy od kilku tygodni". W niedzielnym wywiadzie dla CNN doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan podkreślił, że do ataku na Ukrainę może dojść w każdej chwili - zarówno w przyszłym tygodniu, jak i po trwających do 20 lutego igrzyskach olimpijskich.