Wygląda na to, że Twitter ma… „wyrzuty sumienia”. Konkretnie – w kwestii zablokowania rok temu konta Donalda Trumpa.
Oto bowiem serwis społecznościowy postanowił odbyć „pokutę” za cenzorskie działanie wobec byłego prezydenta USA i tym razem zamknął konto powiązane z duchowym przywódcą Iranu ajatollahem Alim Chameneim. Powód? Na jego profilu znalazła się publikacja z groźbami wobec Trumpa, nawołująca do zemsty za śmierć irańskiego generała Kasema Sulejmaniego, który zginął od strzału z amerykańskiego drona w Iraku w styczniu 2020 roku.
Twitterowe konto Donalda Trumpa (podobnie jak na innych serwisach) zostało zablokowane rok temu po zamieszkach na terenie Kapitolu, w których wzięli udział zwolennicy polityka – sprzeciwiali się wynikom ostatnich wyborów w USA, które wygrał Joe Biden. Wcześniej w Waszyngtonie odbywał się wiec zwolenników Trumpa. Urzędujący jeszcze prezydent, przemawiając do zgromadzonych, mówił o sfałszowaniu wyborów. To zostało uznane za nawoływanie do szturmu na Kapitol, choć Trump zdążył jeszcze na Twitterze wezwać zwolenników do powrotu do swoich domów, dodając jednak, że „wybory skradziono”.
Decyzja o zablokowaniu konta została uznana przez niektórych za cenzorskie działania serwisów społecznościowych. I żeby nie było, że powyższe słowa o pokucie i wyrzutach sumienia to tylko ironiczne figury retoryczne, warto przytoczyć słowa współzałożyciela i dyrektora generalnego Twittera, Jacka Patricka Dorseya, które pokazują, że władze serwisu mają świadomość słabości takich decyzji. Dorsey pisał, że zamknięcie konta Trumpa – choć było słuszne – „stwarza niebezpieczny precedens” oraz że to jego osobista porażka. „Nie potrafiliśmy odpowiednio wypromować zdrowej debaty”. I dalej: „Nie cieszę się z tego, ani nie odczuwam dumy”, bo takie działania „powodują podziały i ograniczają możliwość złożenia wyjaśnień, odkupienia i wyciągnięcia lekcji z tego, co się stało (…). Przyszedł czas, by poważnie zastanowić się nad naszymi działaniami i środowiskiem, jakie nas otacza”.
Nie ma wątpliwości, że właściciel każdego medium ma prawo decydować o blokadzie konta, gdy ktoś formułuje treści nawołujące do przemocy. Stąd słuszna decyzja o zablokowaniu konta ajatollaha (dodajmy od razu: niejedynego konta, bo drugie nadal działa). W przypadku Trumpa trudno było mówić o takich treściach – to były tylko, wcale nie bezzasadne, pytania o jakość demokracji w USA, gdzie mimo tysięcy nieważnych głosów nie zdecydowano się na ponowne liczenie. Mimo wszystko nawet w tym wypadku nie podzielałem powszechnego po prawej stronie polityki oburzenia na „cenzorskie działania” mediów społecznościowych, które zamknęły konto Trumpowi. Czasami zapominamy chyba, że Twitter, Facebook i inne podobne serwisy to jednak prywatne projekty i biznesy. Ktoś je wymyślił, ktoś zainwestował, ktoś czerpie zyski. I jeśli komuś nie podoba się ich polityka i regulaminy – może założyć własny, konkurencyjny. A że w obecnych warunkach, raczej zagospodarowanych, to porywanie się z motyką na Księżyc – to już zupełnie inna sprawa. •
Jacek Dziedzina