Myśl wyrachowana: Niektórzy "wierzą w rozum", nie mając pojęcia, dlaczego w ogóle rozumują.
Jest takie powiedzenie, że kto nie wierzy w Boga, ten wierzy w byle co. Słuszność tej obserwacji potwierdza choćby tradycyjny wysyp wróżbiarstwa i innego guślarstwa w okolicach Nowego Roku. Społeczeństwa tzw. cywilizowanych krajów, w teorii przywiązane do „rozumu”, w praktyce manifestują zabobonną wiarę w rozmaite siły czy „energie”.
Ciekawe, że przyznała to niedawno nawet lewicowa „Krytyka Polityczna”. „Dyskusja o tym, czy feministce wypada być czarownicą, również nas nie ominęła. Bo okazuje się, że to całkiem popularna współcześnie forma duchowości praktykowana na lewicy. »Bycie wiedźmą« to oczywiście termin, pod którym mieszczą się najróżniejsze praktyki, niekoniecznie związane z wiarą w magię. Jednak media społecznościowe, wrażliwe na najmniejsze wychylenia trendów, bardzo szybko rozprzestrzeniły nową falę mody na stawianie tarota, nagie sabaty, astrologię i pozytywne wibracje kryształów” – czytamy w tekście Katarzyny Babis. Wprawdzie autorka zastrzega, że „to już więcej niż naukowa, racjonalna lewica jest gotowa tolerować w swoich szeregach”, niemniej pośrednio przyznaje, że zjawisko jest powszechne w środowisku, które w deklaracjach jest od tego wolne.
I trudno się dziwić. Jesteśmy istotami zaprojektowanymi do kontaktu z Bogiem. W naszej naturze jest funkcjonowanie w rzeczywistości duchowej nie gorzej niż w materialnej, ale wskutek grzechu nastąpiło zachwianie harmonii między duchem a materią.
Mamy jednak instynkt nadprzyrodzoności. On każe poszukiwać czegoś, co nas przekracza, nawet wtedy, gdy się wygaduje, że nic nas nie przekracza. Stąd skłonność do spirytyzmu czy innych prób kontaktu z „czymś więcej”. Tego rodzaju zachowania pokazują, że ciała od ducha odciąć się nie da i ten drugi zawsze w jakiejś formie da o sobie znać.
Paradoks jest taki, że nie ma na świecie bardziej racjonalnej instytucji niż Kościół w swoich oficjalnych strukturach. Tam nie ma mowy o kupowaniu duchowej tandety, o uznawaniu paranormalnych fenomenów za dowód działania Bożego. Ba, nawet zjawiska niezaprzeczalnie mistyczne są badane tak dokładnie i z taką ostrożnością, że dla osób ich doświadczających bywają ciężkim krzyżem. Boleśnie przekonał się o tym na przykład św. ojciec Pio.
Dlaczego tak się dzieje? Z prostego powodu – Kościół nie ma powodu ekscytować się każdym błyskiem nadprzyrodzoności, skoro nadprzyrodzoność jest dla niego naturalnym środowiskiem. Z tej perspektywy nie stawia się pytań, czy istnieje świat duchowy, ale, zgodnie z zaleceniem apostoła, bada się duchy, „czy są z Boga”.
Ludzie odrzucający duchowość nie mają narzędzi do takiego badania. Dlatego byle jakie duchy wodzą ich za nos. •
Franciszek Kucharczak