"Chcemy weta!" - to najczęściej powtarzający się okrzyk podczas niedzielnej manifestacji pod Pałacem Prezydenckim w Warszawie w obronie wolności słowa. Głos zabrali liderzy wszystkich ugrupowań opozycyjnych, przedstawiciele organizacji społecznych oraz dziennikarze.
W Warszawie przed Pałacem Prezydenckim odbył się w niedzielę protest przeciwko tzw. ustawie medialnej przyjętej w piątek przez Sejm. Protest, który zgromadził na Krakowskim Przedmieściu tysiące uczestników, zorganizował m.in. Komitet Obrony Demokracji.
Jako pierwsi głos zabrali przedstawiciele mediów, m.in. Edward Miszczak z Grupy TVN, a także Jarosław Kurski z "Gazety Wyborczej", Jacek Żakowski z "Polityki" i Piotr Pacewicz z "Oko.Press". Miszczak przypomniał, że gdy Discovery kupowało udziały w TVN, wszyscy bardzo się cieszyli. "Ta amerykańskość dzisiaj jest problemem, jest powodem do zamknięcia stacji. Ale to jest mydlenie oczu, to nie chodzi o Amerykę, tylko o wolne media" - powiedział Miszczak.
Po przedstawicielach mediów głos zabrali przedstawiciele organizacji społecznych, m.in. KOD, Akcji Demokracja, Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, Obywateli RP, Komitetu Świeckości, Protestu z Wykrzyknikiem.
W trzeciej kolejności głos zabrali politycy wszystkich ugrupowań opozycyjnych, którzy zanim wspólnie stanęli na scenie cierpliwie czekali pod sceną, aż wszyscy inni skończą przemawiać.
Jako pierwszy głos zabrał lider Platformy Donald Tusk. "Jesteśmy tu dziś w obronie wolnych mediów, wolnego słowa, ale chciałbym, byśmy każdego dnia myśleli, pamiętali też o tych, którzy nie mogą związać końca z końcem, bo drożyzna zabija ich budżety domowe, o tych wszystkich, którzy siedzą dziś zrozpaczeni w domu, bo dla ich bliskich chorych na Covid nie ma miejsca w szpitalu. O tych wszystkich, którzy są przez tę władzę upokarzani, jak Sebastian z Seicento, na którego ruszyła cała machina państwowa" - powiedział Tusk.
Szef PO podkreślił, że mówi m.in. w imieniu tych, "którzy nie mogli wyjść na ulice polskich miast w obronie wolnych mediów, ale byli na przykład kilka tygodni temu tu z nami, na ulicach Warszawy i innych miast w obronie Polski europejskiej, w imieniu tych, którzy ciągle protestują w Białym Miasteczku, w imieniu pracowników cywilnych sądów i prokuratury, którzy też niedaleko od Białego Miasteczka cierpliwie walczą o swoje". "Gdy będziemy razem solidarni, wygramy, zmieciemy razem tę władzę, nie będzie po nich śladu" - oświadczył lider PO.
Przywołał również słowa Czesława Miłosza, które umieszczono na pomniku poległych stoczniowców w Gdańsku po tym, jak wygrała Solidarność. "Ci ludzie, którzy wówczas te słowa Czesława Miłosza umieścili na pomniku stoczniowców, oni dziś by dedykowali dokładnie te same słowa tej władzy, która dziś Polskę rujnuje" - powiedział Tusk.
"Te słowa jakże dobrze pasują do tego dzisiejszego naszego spotkania. Adresuję je do mieszkańca tego Pałacu i jego mocodawcy: +Nie bądź bezpieczny, poeta pamięta. Możesz go zabić, urodzi się nowy. Spisane będą czyny i rozmowy. Lepszy dla Ciebie byłby świt zimowy i sznur, i gałąź pod ciężarem zgięta+. Pamiętajcie o tych słowach wielkiego poety, pamiętajcie o tym, co czeka każdą władzę, która sprzeniewierza się ojczyźnie" - powiedział Tusk.
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski przyznawał, że często spotyka się za granicą z pytaniem, czy Polska nadal jest demokratycznym krajem. "Odpowiedź jest bardzo prosta. Tak, nadal jesteśmy demokratycznym krajem, ale tylko dzięki wam, dzięki społeczeństwu obywatelskiemu. Dzięki temu, że tu jesteście, że nie dajecie sobie i nam odebrać nadziei, wielkie brawa dla was" - powiedział.
Ocenił, że obecnie w Polsce trwa "czas niesłychanie trudny", w którym nie tylko trwają zmagania lekarzy z koronawirusem, ale także, jak stwierdził, "niszczony jest samorząd i zabiera się nam - wam - pieniądze, gdy niszczona jest edukacja, gdy jeden absurd goni kolejny absurd, próbuje się niszczyć wolne media".
"I tutaj nie chodzi o jedną stację telewizyjną. Tu chodzi o to, że po jednej stronie mamy propagandę za miliardy, z drugiej strony niszczone są wszystkie wolne media - albo są wykupywane przez koncern paliwowy, albo naciskane, albo tak jak w tej chwili prześladowane przez chęć zmiany prawa. A za chwilę (będzie) cenzura internetu, za chwilę próba wygaszenia wszystkich niezależnych źródeł informacji. Ale my sobie na to nie pozwolimy" - podkreślał prezydent Warszawy.
Wskazywał, że te zjawiska może powstrzymać tylko siła społeczeństwa obywatelskiego. "W takich momentach jesteśmy razem, nawet jeśli ta cyniczna władza na kilka dni przed świętami próbuje wprowadzić kolejne ograniczenia, to właśnie my, społeczeństwo obywatelskie, wszyscy którzy walczyli o polską demokrację na ulicach przez ostatnie lata, przedstawiciele partii politycznych jesteśmy tu razem przed tym pałacem" - mówił.
Zaapelował też do prezydenta Andrzeja Dudy "by choć raz był ze społeczeństwem obywatelskim".
"Wolne media są warunkiem każdego ustroju demokratycznego" - powiedziała wicemarszałkini Senatu Gabriela Morawska-Stanecka (PPS). "Kiedy za wschodnią granicą Polski dzieją się rzeczy, które przerażają świat, nam potrzebne są sojusze. Dzisiaj polską racja stanu nie jest to, aby kolejny raz kogoś upokorzyć, pokazać, że potrafimy mieć niedobre stosunki z sąsiadami, sojusznikami" - dodała.
"To nie czas na upokarzanie Amerykanów, to czas na pokazanie wszystkim naszym sojusznikom, że jesteśmy wiarygodni, dotrzymujemy umów" - mówiła. "Panie prezydencie, w imię polskiej racji stanu, proszę zawetować" - zaapelowała.
Według wicemarszałka Senatu Michała Kamińskiego (KP-PSL) "jeszcze nigdy po '89 roku nie rządzili nami ludzie równie niekompetentni, którzy "przegrywają wojnę z COVID-em, wojnę z Łukaszenką, wojnę o polska złotówkę, a wreszcie wojnę o polską przyszłość". Dodał, że wiadomo, że można o tym mówić, "dlatego że mamy wolne media. "Oni wolnych mediów nie chcą, bo boja się prawdy" - dodał.
Wicemarszałek sejmu Włodzimierz Czarzasty (Nowa Lewica) zwrócił uwagę, że sprzeciw wobec ustawy medialnej po raz drugi "jednoczy całą opozycję", podobnie jak wsparcie wspólnego kandydata w wyborach na prezydenta Rzeszowa. "Zjednoczona opozycja!" - skandowali zebrani. "Słyszę, co do mnie mówicie, chyba trzeba będzie tak zrobić" - odpowiedział Czarzasty.
"Są ludzie, którzy marzą żeby (nam) zabrano wolność, ale mówimy: kiedyś przestaniecie rządzić. Możecie pluć na dziennikarzy, nie wpuszczać ich dziennikarzy na granicę białoruską, możecie próbować zamknąć TVN, ale nie pozwolimy wam na to, bo mamy wolność w sercu" - zadeklarował Czarzasty.
"To nie chodzi o tę czy inną telewizję, chodzi o Polskę" - powiedziała Barbara Nowacka (Inicjatywa Polska). "Chodzi o wolność, o wolność w edukacji, wolne sądy, wolną szkołę, wolny wybór i o nasze prawo do powiedzenia prawdy i jej usłyszenia" - mówiła.
"Oni boją się mediów, naszego prawa do decydowania o sobie, boja się kobiet, społeczności LGBT, wolnych sądów, bo są tchórzami, a tam jest największy z nich, on bał się nawet stanąć do równych wyborów" - powiedziała Nowacka, wskazując na siedzibę prezydenta.
Zdaniem współprzewodniczącego Zielonych Wojciecha Kubalewskiego "lex TVN może przejść do historii jako przełomowy moment w historii transformacji ustrojowej, jaką Polsce serwuje od sześciu lat rząd PiS". "Chodzi o to, żeby stworzyć ustrój zwany demokraturą, w którym wszystkie pozory państwa prawnego i demokratycznego wyboru władz są zachowane, ale wszystkie są nieprawdziwe" - powiedział. "Czy to się powiedzie, zależy od nas" - dodał.
Jako ostatni wśród polityków głos zabrali lider partii Razem Adrian Zandberg i szef Polski 2050 Szymona Hołowni Michał Kobosko. Podczas przemówień obu, podobnie jak podczas wystąpienia Czarzastego, zebrani głośno skandowali "zjednoczona opozycja".
"Jestem tu dziś, choć jak państwo wiecie, często spieram się z liberalnymi dziennikarzami. Więc jak się domyślacie, nie przyszedłem tu dziś, by im kadzić. Przyszedłem tu dziś, bo wierzę w pluralizm i wierzę, że także państwo wierzycie w pluralizm. Polacy są bardzo różni - są konserwatyści, są liberałowie, są socjaliści i media muszą to odzwierciedlać" - mówił Zandberg.
"To, co dzieje się dziś, to jest zagrożenie dla tej wolności i dla tej różnorodności. Żadne media, i to jest kwestia zupełnie fundamentalna dla demokracji, nie mogą zostać podporządkowane władzy. I żadna władza, i to jest kwestia fundamentalna dla demokracji, nie może używać administracyjnych sztuczek, by ograniczać wolność słowa" - zaznaczył.
Przekonywał, że w Polsce musi być gwarancja pluralizmu mediów, a "tej gwarancji i gwarancji wolności słowa dziś, pod rządami Prawa i Sprawiedliwości, po prostu nie ma". "Ta ustawa, która została przepchnięta w sposób absolutnie skandaliczny, ma bardzo czytelną intencję. Tą intencją jest likwidacja konkretnej redakcji, stacji telewizyjnej. I na to nie może być zgody. I dlatego ta ustawa powinna zostać zawetowana. Chcemy weta" - oświadczył Zandberg.
Przestrzegał też, że jak kolejne wybory wygra inna partia niż PiS, również może chcieć sobie podporządkować media publiczne. "Obawiam się, że niejednemu politykowi, może nawet na tej scenie stojącemu, przyjdzie do głowy taki pomysł, żeby ich TVP zamienić na nasze TVP. Żeby ich pana prezesa Kurskiego zamienić na naszego prezesa Kurskiego" - mówił. "Chcę powiedzieć jednoznacznie - nie wolno wejść w te buty i nie będzie na to naszej zgody, bo media, w szczególności media publiczne, muszą być różnorodne, muszą być pluralistyczne, muszą być naprawdę wolne" - dodał Zanberg.
Głos zabrał również lider Polski 2050 Michał Kobosko, który podkreślał, że "jedną z rzeczy absolutnie najważniejszych są wolne media". "Chcemy być dumni z naszej ojczyzny, chcemy czuć się wolni, walczyć o wolność, gdy ktoś próbuje nam ją odebrać. (...) Będziemy o nią walczyć" - oświadczył polityk.
Według Koboski, "PiS próbuje walczyć z mediami w sytuacji prawdziwego dramatu, który dzieje się obok nas". "Codziennie pół tysiąca z nas traci życie z powodu Covid. (...) PiS walczy z mediami w sytuacji, gdy (prezydent Rosji Władimir) Putin zażądał od (prezydenta USA Joe) Bidena wpływu na los naszej ojczyzny, prawa do decydowania, jacy żołnierze mogą stacjonować w Polsce" - wskazywał.
Na zakończeniu manifestacji zabrał były Rzecznik Praw Obywatelskich, którzy przestrzegał przed "końcem demokracji" i sytuacją, w której kolejne wybory nie będą w pełni wolne.