W trakcie tegorocznego Adwentu zaprosiliśmy kilkanaście osób zaangażowanych w Kościele do wzięcia udziału w ankiecie gosc.pl. Odpowiadają na pięć pytań o Kościół, który znaleźli, pokochali, w którym żyją i którym żyją. Dziś Marta Titaniec - prezeska zarządu Fundacji św. Józefa.
1. Mój osobisty „Nazaret”.
Jak określisz swoje miejsce w Kościele? Opowiedz o sytuacji, w której je odnalazłaś.
Dzisiaj moje miejsce w Kościele to zaangażowanie w Fundacji Świętego Józefa Konferencji Episkopatu Polski, która pomaga osobom wykorzystanym seksualnie we wspólnocie Kościoła. Ta praca niejako mnie znalazła. Jednak droga, którą wtedy szłam wyznaczała szlak, na którym spotykałam osoby w różny sposób doświadczające cierpienia. Kontakt z osobami skrzywdzonymi rozpoczęłam poprzez współtworzenie Inicjatywy Zranieni w Kościele, czyli telefonu wsparcia dla osób wykorzystanych seksualnie. Wcześniej, przez kilka lat, w Caritas zajmowałam się pomocą dla uchodźców i ofiar kataklizmów w różnych częściach świata. Mój „Nazaret” to człowiek potrzebujący, którego spotykam w moim życiu.
2. Jestem – rozeznaję.
Jak rozeznajesz, że miejsce, w którym jesteś w Kościele, jest tym, czego chce dla Ciebie Bóg?
Czuję się przez Boga osobiście zaproszona do „niepokornego” dialogu – chodźcie i spór ze Mną wiedźcie, mówi Pan w Księdze Izajasza. Zaprosił mnie kiedyś do partnerskiej relacji, wyciągając z postawy niewolniczej i merkantylnej, kiedy uważałam, że ile włożyłam, tyle dostanę i że nie ma nic za darmo. Dzisiaj wierzę Bogu, a nie w Boga.
3. Radość bycia tu.
Co w Kościele przynosi Ci najwięcej radości?
Największą radością jest dla mnie świadomość, że mogę pomagać osobom skrzywdzonym. Pracując w Fundacji mam narzędzia do realizacji konkretnych form wsparcia. Cieszy mnie, że mogę świadczyć, że Kościół jako wspólnota jest zdolna również do wzięcia na siebie konsekwencji krzywdy zadanej wewnątrz przez jej członków. Cieszy mnie również, kiedy spotykam ludzi, którzy podobnie jak ja, świadomi trudności, jakie przeżywa dziś Kościół, pomimo tego chcą w nim być i świadczyć, że Bóg jest miłością.
4. Nie zawsze jest łatwo.
Gdy słyszę o trudnościach w Kościele...
Najpierw pojawia się złość i niemoc, które staram się przekuć na energię do działania. Dzisiaj już nie mam pokusy, żeby traktować to jako powód do odejścia z Kościoła. Nawet wręcz odwrotnie. Nie chcę, by emocje, jakiekolwiek by nie były, decydowały o moich wyborach. Zależy mi na mojej wspólnocie, bo jest moim miejscem tu na ziemi. Gdy słyszę o trudnościach, mam też wtedy żal, że ciągle jeszcze potencjał wszystkich, szczególnie kobiet, nie jest wykorzystywany w rozwiązywaniu kryzysów, a różnorodność zasobów jest bardzo ważna, bo zapewnia odmienność perspektyw.
5. Spoglądam w przyszłość.
Kościół, o jakim marzę, to...
Kościół, o jakim marzę, to Kościół, który jest tym, czym powinien być. Że tu jest nadzieja i dla grzeszników, i dla biednych. Żeby sam siebie nie chował za tym, czym nie jest. Kościół, gdzie jego członkowie będą rozpoznawani przez swoje czyny, a inni patrząc na nich będą dołączać do wspólnoty Mistrza z Nazaretu.
O ankiecie: