Dokładnie czterdzieści lat temu, 18 grudnia 1981 roku, Jan Paweł II pisał w liście do generała Jaruzelskiego: „Apeluję do Pańskiego sumienia, Generale, o zaprzestanie działań, które przynoszą rozlew polskiej krwi”.
Kilka dni później papież przyjął abp. Bronisława Dąbrowskiego i przekazał mu podziękowania dla prymasa Józefa Glempa za kazanie wygłoszone w Warszawie w dniu wprowadzenia stanu wojennego: „Utożsamiam się z treścią przemówienia Księdza Prymasa, proszę mu za nie w szczególny sposób podziękować”. Tak Ojciec Święty ocenił homilię kardynała Glempa, w której ten zaapelował do rodaków, by nie dopuścili do walki bratobójczej, gdyż najważniejsze jest teraz ocalenie biologicznej tkanki narodu: „Będę prosił, nawet gdybym boso miał iść i na kolanach, nie podejmujcie walk Polak przeciw Polakowi” – mówił wtedy.
To wystąpienie prymasa wyznaczyło strategię Kościoła w stanie wojennym. Oczywiście, wtedy posypały się oskarżenia, że prymas sprzyja władzy. Takie przekonanie pokutuje zresztą jeszcze w niektórych środowiskach, o czym mogłam się przekonać, gdy wydałam książkę o kardynale Glempie. Pojawiły się wówczas kuriozalne zarzuty, że nie udowodniłam, iż prymas Glemp był wtedy „naiwny”! Tymczasem nie była to naiwność, ale dalekowzroczny realizm i działanie w pełni chrześcijańskie (on działał jako prymas Polski), a nie czysto polityczne, obliczone na doraźny efekt i poklask. Z perspektywy lat widać to jeszcze lepiej.
Kardynał Glemp zdawał sobie sprawę, że działa pod prąd. „Było mi przykro, kiedy widziałem, że ludzie płakali po moim przemówieniu. Nie mogłem jednak postąpić inaczej i pozwolić na rozlew krwi. Naprawdę nie mogłem… Czułem na sobie wielką odpowiedzialność” – mówił pod koniec życia. Wiedział, że napięcie było tak duże, iż każde nierozważne słowo ze strony Kościoła mogło być iskrą zapalną. Dlatego taka była jego postawa. To dzięki niemu w stanie wojennym nie polała się na większą skalę krew. Była to zresztą przemyślana strategia całego Kościoła, będąca wyraźną kontynuacją linii kardynała Wyszyńskiego, zgodna z myślą Jana Pawła II. Prawda, że do bólu racjonalna, ale to właśnie realizm i miłość do ojczyzny i narodu były wówczas tak bardzo potrzebne.
A prymas Glemp, już po drugiej stronie, powtarza pewnie za poetą: Feci quod potui – zrobiłem, co mogłem.•
Milena Kindziuk