Dosłownie. Jest szereg badań, które pokazują, że słowa mogą wpływać na to, jak widzimy siebie w rzeczywistości, która nas otacza. Ale także wpływają na nasze fizyczne odczucia. Niektóre słowa bolą fizycznie, niektóre słowa ból uśmierzają.
Neurony lustrzane zostały odkryte trzydzieści lat temu na jednym z włoskich uniwersytetów. To w sumie dość niewielka grupka komórek nerwowych, które pozwalają wczuć się w sytuację, która nie jest naszym udziałem. Gdy słyszymy odgłos dentystycznego wiertła, bolą nas zęby, nawet jeśli nie mamy z nimi problemu. Dzisiaj dentyści twierdzą, że leczenie stomatologiczne wcale nie musi boleć, ale to nie ma znaczenia. Wizyta u dentysty kojarzy się z szeregiem nieprzyjemności, a wśród nich borowanie – w odczuciu wielu osób – jest niemalże torturą. Na hasło „dentysta”, „fotel dentystyczny”, na dźwięk wiertła czy odsysacza do śliny czujemy dyskomfort, a czasami ból. Podobnie gdy ktoś opowiada o wbijaniu czegoś ostrego w oko albo odcinaniu np. palca tasakiem. Boli? Mnie boli. Słowa mogą boleć fizycznie. Dobrze, gdyby hejterzy zdawali sobie z tego sprawę. A może są tego świadomi i właśnie dlatego wypisują różne bolesne rzeczy…
Są jednak i takie słowa, które ból uśmierzają. Robią to np. przekleństwa. O ile są używane rzadko. Co ciekawe, nie uśmierzają bólu przewlekłego, ale uśmierzają ból nagły. Na przykład gdy kopniemy w nogę stołu, gdy uderzymy młotkiem w palec (zamiast w główkę gwoździa) albo gdy nadepniemy gołą stopą na ostry kant zostawionej przez dziecko zabawki. U osób władających kilkoma językami najbardziej uśmierza ból wykorzystanie języka, z którego kulturą człowiek najbardziej się utożsamia (niekoniecznie więc tego, który poznało się jako pierwszy i niekoniecznie tego, którego używa się najdłużej).
Przeklinanie nie znieczula jednak bólu chronicznego, przewlekłego. Ale i tutaj słowa mogą znieczulić. Trochę pomaga nazywanie (opisywanie) tego, co się czuje. Bardziej jednak pokazanie bólu (i uświadomienie go sobie) jako czegoś, co może pomóc. Wiem, brzmi to dziwnie, ale czy tak nie jest w istocie? Ból to alarm, ból to sygnał. Śledząc ból, można dotrzeć do problemu i spróbować go zlikwidować. Z badań przeprowadzonych w Sydney wynika, że to pomaga.
Słowa mogą być źródłem bólu. Mogą go też znieczulać. Ale jest coś, co uśmierza skuteczniej niż słowa. To poczucie, że ma się kogoś bliskiego, kogoś, na kim można polegać, kogoś, z kim można porozmawiać. To pomaga niezależnie od kultury i używanego w komunikacji języka. I to także zostało zbadane.•
Tomasz Rożek