Bez promocji kultury narodowej nawet najlepiej uzbrojone państwa nie miałyby wiele do powiedzenia na globalnej arenie. Wszystkie światowe potęgi rozumieją, że kultura stanowi „miękką siłę” (soft power) w budowaniu własnej pozycji międzynarodowej.
Możliwe, że pierwsze skojarzenia z takim podejściem do kultury obudzą w kimś niechęć lub podejrzliwość. Po pierwsze, część z nas ma na tyle dość polityki w życiu codziennym, że chciałaby przynajmniej w kulturze, w obcowaniu ze sztuką, poczuć wolność od wszelkich politycznych kontekstów i podtekstów. Po drugie, niektórym może to kojarzyć się z epoką, gdy kultura była oficjalnie „zatrudniona” przez totalitarne państwo do umacniania przewodniej roli „jedynie słusznej” ideologii i partii. Zresztą pokus na tym tle nie brak również i w czasach demokracji, bo każda siła polityczna (czy to będąca u władzy, czy też o nią zabiegająca) lubi otaczać się przychylnymi jej artystami, a i wśród artystów nie brak poczucia „misji” w tym obszarze. Tyle tylko, że tutaj nie chcemy mówić ani o jednym, ani o drugim przypadku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina