Doświadczenie przynajmniej pięciu lat pracy w Kurii Rzymskiej, wymagane od kandydata na papieża to jeden z postulatów zgłoszonych przez emerytowanego przewodniczącego Papieskiego Komitetu Nauk Historycznych, 92-letniego kard. Waltera Brandmüllera. Na łamach blogu Settimo Cielo prowadzonego przez doświadczonego watykanistę Sandro Magistra ukazał się jego artykuł: „Wybór papieża w napięciu między centrum a peryferiami. Pewna propozycja”.
III
Jednak wybór papieża dotyczy także całego Kościoła. Jest rzeczą oczywistą, że w powszechnej świadomości, przed i w czasie konklawe, powszechny charakter posługi Piotrowej ma większe znaczenie, niż potrzeby i interesy lokalnego Kościoła rzymskiego. Wynika z tego, że papieże uważają swoje obowiązki jako biskupów Rzymu za niemal drugorzędne, delegując do wykonywania swoich obowiązków biskupich kardynała wikariusza, czyli tego, który posiada tytuł bazyliki św. Jana na Lateranie - katedry papieża.
Aby w szczególny sposób odzwierciedlić uniwersalny aspekt posługi Piotrowej, zaproponowano przyznanie prawa głosu na konklawe przewodniczącym krajowych konferencji biskupich. Należy jednak z całą mocą powtórzyć, że Konferencje Episkopatów nie są w żadnym wypadku elementem strukturalnym Kościoła i że takie rozwiązanie nie odpowiadałoby wymogom więzi między Stolicą Piotrową a Rzymem. Rozwiązania problemu nie można zatem szukać w jakimkolwiek poszerzeniu prawa do głosowania na konklawe.
Natomiast można by je znaleźć poprzez rozdzielenie czynnego i biernego prawa wyborczego, jak już wspomniano, w praktyce zastrzegając prawo głosu dla znacznie sprawniejszego i prawdziwie rzymskiego Kolegium Kardynalskiego, a jednocześnie poszerzając krąg tych, którzy mogliby zostać wybrani na Kościół powszechny. Metoda ta miałaby również tę zaletę, że papieżowi nie byłoby już tak łatwo wpływać na wybór swojego następcy poprzez celowe kreowanie kardynałów.
Oczywiście, krąg uprawnionych kandydatów nie powinien obejmować wszystkich biskupów. Konieczne byłoby sformułowanie obiektywnych, instytucjonalnych kryteriów kwalifikowalności, tak aby w rozsądny sposób ograniczyć krąg uprawnionych. Jednym z tych kryteriów powinno być to, że kandydat musi piastować wysokie stanowisko w Kurii Rzymskiej przez co najmniej pięć lat. Gwarantowałoby to wyborcom wcześniejszą znajomość kandydatów dzięki osobistym relacjom, a kandydatom bezpośrednie doświadczenie struktur, procedur i problemów Kurii Rzymskiej. Ograniczyłoby to krąg kandydatów, ale jednocześnie uwzględniło uniwersalny aspekt prymatu Piotrowego. Konieczność posiadania nie tylko powierzchownej wiedzy i doświadczenia w Kurii Rzymskiej jest oczywista, jeśli weźmie się pod uwagę zadania kardynałów wskazane w kanonach 349, 353 i 356 Kodeksu Prawa Kanonicznego, a mianowicie wspomaganie papieża, czy to samodzielnie, czy w konsystorzu, słowem i czynem.
Jeśli chodzi o liczbę elektorów, to nie byłoby trudno ją zmniejszyć, ponieważ nie musieliby oni już być szeroką reprezentacją Kościoła powszechnego, co gwarantowałoby już postanowienie dotyczące uprawnionych. Z łatwością można by zejść poniżej liczby 70 elektorów ustalonej przez Sykstusa V.
Faktycznie jest aż nazbyt oczywiste, że obecna liczba 120 kardynałów-elektorów, z których wielu, jeśli nie większość, nie ma żadnego doświadczenia z Rzymem, stwarza różne problemy. Dla kolegium, które preferuje kardynałów z diecezji peryferyjnych, praktycznie niemożliwe jest odpowiednie wykonywanie wyżej wymienionych zadań, nawet w warunkach, na jakie pozwalają współczesne techniki komunikacyjne.
Trzeba również wziąć pod uwagę fakt, że w pewnych okolicznościach podróż do Rzymu może być trudna lub wręcz niemożliwa dla niektórych wyborców. Trudności podobne do tych, które utrudniały udział biskupów z krajów komunistycznych w Soborze Watykańskim II, mogą uniemożliwić udział kardynałów w przyszłym konklawe. Również klęski żywiołowe, takie jak wybuchy wulkanów, tsunami, epidemie, a także zawirowania polityczne czy wojny mogą uniemożliwić terminowe przybycie do Rzymu kardynałów z „peryferii". Z tych i podobnych powodów, biorąc pod uwagę dużą liczbę kardynałów uprawnionych do głosowania i jednocześnie zobowiązanych do uczestnictwa, wybór przez „niepełne" kolegium mógłby zostać zakwestionowany, co wiązałoby się z poważnym niebezpieczeństwem dla jedności Kościoła.
Jeśli tak miałoby się stać, należałoby przynajmniej podnieść i zdefiniować kwestię ewentualnego „kworum" niezbędnego dla ważnego głosowania. Gdyby natomiast elektorzy byli już na miejscu, bo byli częścią prawdziwie rzymskiego kolegium, nie trzeba by się było obawiać takiego scenariusza.
Krótko mówiąc, przy obecnym składzie Kolegium Kardynalskiego, w którym znaczna część elektorów jest rozproszona geograficznie, nie zna się nawzajem, a tym bardziej nie zna rzeczywistych wymogów posługi Piotrowej, brakuje zasadniczego warunku odpowiedzialnego głosowania. Ma to bardzo zdradliwe konsekwencje.
W takim kolegium wyborczym wszystko zależy od tych liderów opinii, wewnętrznych i zewnętrznych, którzy zdołają sprawić, by wybrany przez nich kandydat stał się znany osobom mniej poinformowanym i zmobilizować ich poparcie. Prowadzi to do tworzenia się bloków, w których indywidualne głosy są niczym puste pełnomocnictwa przyznawane przedsiębiorczym „wielkim wyborcom". Zachowania te wynikają z reguł i mechanizmów badanych w socjologii. Natomiast wybór papieża, następcy apostoła Piotra, głównego pasterza Kościoła Bożego, jest wydarzeniem religijnym, dla którego powinny obowiązywać właściwe mu zasady.
Fakt, że w tym kontekście mniej lub bardziej obfite pieniądze płyną z bogatej Europy do biedniejszych części świata, tak że ich kardynałowie elektorzy na konklawe czują się zobowiązani wobec darczyńcy, jest dobrze znany, nawet jeśli moralnie naganny. Być może właśnie takie względy skłoniły Jana Pawła II do utrzymania w mocy ekskomuniki na te nowoczesne formy symonii. Równocześnie jednak tenże papież ogłosił, że wybory dokonane w ten sposób są również ważne, aby zagwarantować pewność prawa, a tym samym jedność Kościoła („Universi dominici gregis”, n. 78).
*
Przedstawione tu refleksje mają na celu wyraźniejsze ukazanie, także w sposobie dokonywania wyboru, sakralnego charakteru posługi papieskiej, która jest konstytutywnie ustanowiona w Kościele Jezusa Chrystusa, który nie może zapominać, że jest „w” świecie, ale nie „ze” świata.
Kardynał Walter Brandmüller