Nikaraguański dyktator Daniel Ortega, który rozpoczął w tych dniach kampanię przed listopadowymi wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi, oskarżając katolickich biskupów swego kraju o występowanie "w imieniu terrorystów", stanął w obliczu zapowiedzi bojkotu głosowania.
Po ataku Ortegi na Kościół katolicki głęboko podzielona dotąd nikaraguańska opozycja zwróciła się w niedzielę ze wspólnym apelem do wyborców o zbojkotowanie wyborów. Jej przedstawiciele uzgodnili treść apelu podczas spotkania w San Jose, stolicy Kostaryki, dokąd udali się aby uniknąć niemal pewnego aresztowania przez nikaraguańskie służby.
W ciągu kilku ostatnich miesięcy w Nikaragui uwięziono na podstawie różnych oskarżeń wszystkich siedmioro kandydatów opozycji na urząd prezydenta i trzydziestu aktywnych polityków opozycyjnych. Wśród nich także kandydujących w tych wyborach do nikaraguańskiego Zgromadzenia Narodowego.
Prezydent Ortega, który ubiega się jako kandydat Sandinistowskiego Frontu Wyzwolenia Narodowego o trzecią kadencję, oświadczył, że "biskupi katoliccy wystosowali do rządu ultimatum, w którym wyznaczyli nam 24-godzinny termin na oddanie władzy sądowej, wyborczej i parlamentarnej w kraju. Jednym słowem na zrzeczenie się wszystkiego. Krótko mówiąc miał to być zamach stanu".
W ten sposób Ortega zinterpretował inicjatywę podjętą przez nikaraguański Kościół katolicki w obronie podstaw demokracji i aresztowanych po pozorem "zdrady stanu" polityków opozycyjnych. Ortega sugerował dodatkowo, że biskupi katoliccy działali "w interesie imperium" (Stanów Zjednoczonych), a zatem "również są terrorystami".
"To oczywiste, że są terrorystami. W innym kraju zostaliby postawieni przez sądem" - oświadczył nikaraguański dyktator, dodając, że "dzięki Bogu przeprowadzimy wybory w warunkach pokoju".
W listopadowym głosowaniu Nikaraguańczycy mają wybrać na pięcioletnia kadencję oprócz prezydenta i wiceprezydenta 92 deputowanych do Zgromadzenia Narodowego.
Nikaraguańska opozycja, w cytowanym oświadczeniu wydanym po spotkaniu w San Jose, stwierdziła, że w kraju rządzonym przez Ortegę i jego małżonkę jako wiceprezydenta brak warunków do przeprowadzenia wolnych wyborów. Reżim Ortegów uchwalił w maju tego roku reformy, które redukują do minimum możliwość udziału obywateli w kampanii wyborczej, powołał trybunał wyborczy złożony wyłącznie z jego zwolenników, uniemożliwił obecność zagranicznych obserwatorów w czasie głosowania i aresztował siedmioro głównych kandydatów opozycji na urząd prezydenta.