Dziennikarka z Filipin Maria Ressa oraz rosyjski dziennikarz Dmitrij Muratow to laureaci tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla - ogłosił w piątek Norweski Komitet Noblowski.
"Nagrodę otrzymają za działania na rzecz ochrony wolności słowa, która jest warunkiem demokracji i trwałego pokoju" - podkreśliła przewodnicząca gremium przyznającego wyróżnienie Berit Reiss-Andersen.
Jak zaznaczyła, Maria Ressa "wykorzystuje wolność słowa, aby rzucić światło na nadużycia władzy i narastające tendencje autorytarne w jej rodzinnym kraju, Filipinach". "Ressa pokazała, w jaki sposób media społecznościowe są wykorzystywane do rozpowszechniania fałszywych wiadomości i manipulowania debatą publiczną" - dodała.
Ressa jest dziennikarką i pisarką oraz założycielką serwisu informacyjnego Rappler, który ma krytyczny stosunek do prezydenta Filipin Rodrigo Dutertego. Dziennikarze tego medium ujawnili wiele informacji na temat korupcji i łamania praw człowieka na Filipinach.
Dmitrij Muratow jest rosyjskim dziennikarzem i redaktorem naczelnym gazety "Nowaja Gazieta", która jest jednym z ostatnich niezależnych mediów w Rosji.
Jak wskazała Reiss-Andersen, "od momentu powstania w 1993 roku +Nowaja Gazieta+ publikowała krytyczne artykuły na temat przemocy policji, korupcji i użycia sił zbrojnych w Rosji". "Krytycy gazety odpowiedzieli groźbami. Dwóch dziennikarzy zostało zabitych. Mimo to (...) redaktor naczelny Muratow odmówił podporządkowania gazety" - mówiła.
Reiss-Andersen przypomniała, że dewizą Muratowa jest, aby "jego dziennikarze mogli pisać, o czym chcą, o ile przestrzegają etycznych i zawodowych standardów dziennikarskich".
"Norweski Komitet Noblowski jest przekonany, że wolność wypowiedzi i informacji tworzy świadomą opinię publiczną, która jest ważna dla demokracji oraz chroni przed wojną i konfliktami. Nagroda Nobla podkreśli znaczenie ochrony tych podstawowych praw" - powiedziała przewodnicząca.
Według Reiss-Andersen "wolność wypowiedzi i informacji jest również niezbędna w wolnym i demokratycznym społeczeństwie". "Nie ma demokracji bez wolności słowa" - zaznaczyła.
W tym roku wśród faworytów do Pokojowego Nobla wymieniane były organizacje dziennikarskie Reporterzy bez Granic (RSF), Komitet Ochrony Dziennikarzy (CPJ) oraz międzynarodowa sieć podmiotów ujawniających fake newsy International Fact-Checking Network (IFCN).
Na pytanie, dlaczego Norweski Komitet Noblowski nie zdecydował się na docenienie "jednej z dużych organizacji wspierających dziennikarzy", Reiss-Andersen odpowiedziała, że "dwóch redaktorów w większym stopniu pokazuje, co to znaczy być dziennikarzem, jak to jest pracować w środowisku, w którym wolność słowa jest zagrożona". "Uważamy, że nagrodzenie konkretnych osób jest najlepszym sposobem na zilustrowanie kwestii wolności prasy w praktyce" - podkreśliła.
Do tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla napłynęło 329 nominacji, z czego 234 dotyczyły osób, a 95 organizacji. Jest to trzecia największa liczba zgłoszonych kandydatów w historii.
Nagroda Nobla to złoty medal i kaligrafowany dyplom, a także 10 mln koron (980 tys. euro). W połowie października ma zapaść decyzja, czy w związku z trwającą pandemią Covid-19 możliwe będzie zorganizowanie uroczystości wręczenia nagrody 10 grudnia w Oslo.
Daniel Zyśk