Właśnie wybrano najważniejszą płytę 30-lecia w Polsce. Zwyciężyła fascynująca duchowa podróż za światłem.
30.09.2021 11:09 GOSC.PL
Nie dziwię się, że to album „Legenda” został wybrany przez dziennikarzy wychodzącego od trzech dekad „Tylko/Teraz Rocka” najważniejszą płytą 30-lecia w Polsce. Ten genialny krążek nagrywany w 1991 roku w prawdziwie legendarnym składzie w zaciszu mazurskiej wsi jest odzwierciedleniem duchowych poszukiwań Tomka Budzyńskiego.
To znakomita płyta. Wielowymiarowa, porażająca, odkrywcza, zachwycająca, prorocka. Znam ją na pamięć. Jako młody-gniewny słuchałem nocami piosenki „Przebłysk 5” i… ryczałem jak bóbr. Pierwszym koncertem w życiu, na który trafiłem, był drapieżny występ Armii w katowickim „Spodku”.
Choć Jerzy Prokopiuk nazwał album „perłą poezji gnostyckiej”, a krążek zaczyna się od słów: „Ojciec Syn i Duch zamknięci na klucz”, Budzy już wówczas śpiewał o paschalnym świetle.
- Podczas śpiewania zacząłem doznawać dziwnych stanów, nazwałbym je stanami mistycznymi, bo nie znam innego słowa, które by je wiernie oddało – opowiadał mi w „Radykalnych” - Były to stany duchowego zachwytu. I miałem taki głos w sercu, że gdy śpiewam „Podróż na wschód”, to tym wschodem jest Jezus. Takie miałem poznanie. Albo śpiewając: „Światło świeć, światło prowadź mnie”, jakiś głos mi mówił, że tym światłem jest Jezus Chrystus. Ja, pisząc tę piosenkę, myślałem o Jezusie, ale nie napisałem tego dosłownie, bo wstydziłem się, stchórzyłem, nie byłem jeszcze gotów, aby powiedzieć to wszystkim. To było dla mnie. A tu nagle na tych koncertach tak jakby ktoś mówił, żebym ja to powiedział. Nie „światło” tylko „Jezus”. Byłem wtedy absolutnie pewien, że ten stan, który mnie ogarniał, jest od Niego, że śpiewam piosenkę o Jezusie. Ten „Wschód” to jest Jezus, „światło” to Jezus - „światło ze Wschodu”. I byłem tak wzruszony, że płakałem. Tu wiesz: tłumy, huk, czad, a mi leją się z oczu łzy. Odwracałem się jakoś, żeby nie widzieli, bo to wiesz - wielki idol rockowy. Wstyd. Przeżywałem jedne z najpiękniejszych momentów w moim życiu i powiem ci, że zacząłem pragnąć, żeby te sytuacje się powtarzały.
W znakomitej „Opowieści zimowej” Budzyński śpiewa: „Czy ryby jeszcze drżą w oceanie? Czy wiatr się zrywa, czy bije dzwon?” – To najważniejszy utwór na płycie – opowiadał w 1991 roku Kubie Wojewódzkiemu – Dramat kosmiczny rozgrywający się w pewną zimową noc. Niech nikt nie kojarzy jednak tego wyłącznie ze stanem wojennym. Otóż 13 grudnia jest wedle wierzeń ludowych dniem, kiedy szatan ma największe szanse urwać się z łańcucha i zapanować nad światem. Tego dnia lud modli się, odprawiając egzorcyzmy. Ta piosenka jest egzorcyzmem”.
Marcin Jakimowicz