Jury festiwalu w Gdyni nie przejmowało się specjalnie wartościami artystycznymi filmów.
27.09.2021 10:21 GOSC.PL
Prawie 100 lat temu Lenin ogłosił, że kino jest najważniejszą ze sztuk. Chodziło mu oczywiście o znaczenie, jakie filmy miały odgrywać w budowaniu komunizmu. Twórcy, nieraz wybitni, z entuzjazmem wcielali w życie, czyli w produkowane przez siebie filmy, postulaty. Partia czuwała, by nikt niepowołany, kto nie zgadzał się z wytyczoną przez nią ścieżką, mógł w ogóle realizować filmy. Było to dosyć proste, bo przecież finansowało je państwo, którego przedstawiciele czujnie reagowali na każde ewentualne odchylenie. Później z tych doświadczeń skorzystała propaganda III Rzeszy.
Zakończył się kolejny Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Pokazane na nim filmy będą kolejno wchodzić - albo też nie wchodzić - na ekrany. Mniejsza o filmy, bo po obejrzeniu transmitowanej przez TVP Kultura na żywo sobotniej gali wręczenia festiwalowych nagród można dojść do wniosku, że jury w swojej ocenie nie przejmowało się specjalnie wartościami artystycznymi filmów. Dotyczy to szczególnie nagrody głównej, czyli Złotych Lwów. Przewodniczący jury sam zresztą przyznał w swoim wystąpieniu, że członkowie tego gremium kierowali się przede wszystkim aktualnością danego tematu. Dla wielu uczestników festiwalu nie była więc zaskoczeniem nagroda dla filmu „Wszystkie nasze strachy”, którego bohaterem jest homoseksualista, a jednocześnie człowiek religijny. W wypadku tej nagrody aktualność zwyciężyła, bo trudno uznać, że film jest osiągnięciem artystycznym. Być może temat ten lepiej wybrzmiałby w filmie dokumentalnym. Być może nagroda należałaby mu się na jakimś festiwalu filmów LGBT, a tych nie brakuje.
Jak wszyscy wiemy problematyka orientacji seksualnych jest w tej chwili najważniejszą sprawą, jaką żyje świat. No i Polska, gdzie - tak przynajmniej tak wynika z przemówienia jednego z drugoplanowych bohaterów - homoseksualiści i ludzie o innych orientacjach są obecnie okrutnie prześladowani. I, co dotyczy szczególnie młodych przedstawicieli LGBT, masowo popełniają samobójstwa. Wybuch radości po ogłoszeniu „Wszystkich naszych strachów” zdobywcą „Złotych Lwów” sprowadził na podium całą zróżnicowaną ekipę filmu, a nad zamieszaniem nie panowało dwoje prowadzących.
Wracając do słów Lenina: okazuje się, że nie straciły one nic ze swojej aktualności. Tyle, że sytuacja diametralnie się zmieniła.
Teraz nie państwo decyduje, jakie filmy należy kręcić i w jaki sposób podchodzić do tematu, ale tzw. elita oświeconych, która usiłuje narzucić wszystkim swój sposób widzenia rzeczywistości. Kto się z tym nie zgodzi, może spodziewać się oskarżeń o mowę nienawiści. Przykładem chociażby porównania, jakie padały z ust niektórych laureatów, obecnej sytuacji w Polsce do tej z czasów nienawiści, czyli niemieckiej okupacji, czy sytuacji imigrantów umierających na naszych granicach do sytuacji Żydów w czasach Holocaustu. Nie mniejsze zagrożenia dla niezależności mediów stanowi gnębiący ich obecny reżim. Paradoksalnie te wszystkie wypowiedzi padały w czasie festiwalu wspieranego przez instytucje państwowe, a gala transmitowana była przez publiczną telewizję. Chyba jej nie cenzurowano, bo była to transmisja na żywo. W czasie festiwalu nie przytoczono też konkretnych zarzutów ograniczenia wolności wypowiedzi w pokazywanych tam filmach.
Na koniec można zauważyć, że polskim kinie znaczący postęp nastąpił w realizacji scen intymnych, czyli - dokładnie mówiąc - erotycznych. Od teraz aktorki i aktorzy nie muszą obawiać już obawiać uprzedmiotowienia i wykorzystania dzięki ofiarnej pracy tzw. konsultantek intymności, które zapobiegną temu procederowi. Wszytko wskazuje, że będą miały dużo pracy, bo otwartość w tej dziedzinie w filmie idzie coraz dalej i niewiele ma wspólnego z intymnością.
Edward Kabiesz