Na początku sierpnia prezydent Rosji Władimir Putin powołał komisję międzyministerialną ds. interpretacji historii. Nowy twór ma „zapewnić aktywne i systematyczne podejście do spraw obrony interesów narodowych Federacji Rosyjskiej, związanych ze strzeżeniem pamięci historycznej i rozwijaniem działalności popularyzatorskiej w dziedzinie historii”.
Komisja ta, którą niektórzy dziennikarze nazwali już „obronną”, będzie miała także za zadanie śledzenie i analizowanie instytucji zagranicznych, które mogą zaszkodzić interesom i godności Rosji oraz „organizowanie wydarzeń kontrpropagandowych”. Członkami nowej struktury są wysocy rangą pracownicy ministerstw spraw zagranicznych, wewnętrznych, służby bezpieczeństwa i prokuratury generalnej, Wojskowego Towarzystwa Historycznego i kilku innych instytucji.
Zdaniem ekspertów utworzenie komisji oznacza dalsze prowadzenie działań na rzecz narzucenia oficjalnej ideologii reżymu, panującego na Kremlu. Już wcześniej wprowadził on zmiany do konstytucji, przewidujące obronę „chwalebnej pamięci” zwycięstwa Związku Sowieckiego nad hitlerowskimi Niemcami w 1945 roku. Obecnie natomiast na podstawie państwowej wykładni wydarzeń będzie można karać również tych, którzy pomniejszają lub szkalują inne wielkie rozdziały lub postaci dziejów Rosji, np. Aleksandra Newskiego (1220-63) czy Iwana Groźnego (1530-84). Do szkół trafił nowy ujednolicony podręcznik historii, przygotowany przez wspomnianego W. Miedińskiego. Po raz pierwszy od czasów stalinowskich, czyli od połowy lat pięćdziesiątych XX wieku wprowadzono tak systematyczną cenzurę.
Zobacz też: Pachnie wojną
Sam Miediński jeszcze jako minister kultury wyróżniał się tym, że wielokrotnie zachęcał do „oceniania faktów historycznych i wytworów artystycznych z punktu widzenia interesów narodowych Rosji”. Był on także członkiem poprzedniej komisji „przeciw fałszowaniu historii”, utworzonej w 2009, ale rozwiązanej w 3 lata później, gdy okazało się, że nie mogła ona usankcjonować żadnej formy łamania oficjalnej pamięci historycznej. W nowej strukturze wybijają się na czoło członkowie Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) i innych służb, co czyni ją jeszcze groźniejszą, gdyż nawet w czasach sowieckich funkcjonariusze służb specjalnych nie zajmowali się historią.
Zawarte w dokumencie ustanawiającym komisję określenie „aktywne” podejście sugeruje bowiem, że nie ograniczy się ona tylko do kontrolowania książek i artykułów, ale wygląda na to, że wszyscy pracownicy działu historii – od profesorów do dziennikarzy – będą przynaglani do okazywania wierności ideologicznej. O ile członków akademii nauk i innych uczonych chroni weryfikacja naukowa, niezbędna do publikowania prac, to nowa cenzura będzie szeroko reklamowana w internecie, prasie i w telewizji.
Komentując nowe decyzje historyk Nikita Sokołow w rozmowie z Radiem Swoboda oświadczył, że „nam, historykom, włosy jeżą się na głowie, gdyż nie może istnieć jedyna interpretacja historii”. Podkreślił, że „w społeczeństwie złożonym i pluralistycznym typu europejskiego, do którego na szczęście należy także Rosja, niezbędne jest zderzanie się różnych narracji, odpowiadających interesom najróżnorodniejszych grup i klas społecznych”.
Wielu specjalistów przypomina w tym kontekście dewizę gen. księcia Aleksandra von Benckendorffa (1783-1844) – jednego z dowódców rosyjskich z kampanii napoleońskiej w 1812, który został później pierwszym szefem carskiej tajnej policji. Na tym stanowisku powiedział kiedyś: „Przeszłość Rosji jest cudowna, teraźniejszość jest bardziej niż wspaniała, a przyszłość przewyższa nawet najgorętszą wyobraźnię”.