Myśl wyrachowana: To nie zmiana perspektywy z uczciwego robi hipokrytę, tylko zmiana zasad.
Szymon Hołownia w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” dzielił się swoimi wizjami osiągnięcia przez Polskę dobrobytu – w domyśle pod jego przewodem. Moją uwagę przykuło następujące zdanie: „Jeśli mamy nie zubożeć prześcignięci przez konkurencję, potrzebujemy edukacji opartej na rozwijaniu ciekawości, a nie zakuwaniu dzieł Jana Pawła II”.
Hm… Nigdy nie spotkałem się z kimś, kto by „zakuwał” książki papieża z Polski. Nawet o takim nie słyszałem. No chyba że mówimy o studencie teologii, choć i taki ktoś raczej tego nie „zakuwa”. Ale rozumiem przesłanie: jeśli obecnie doświadczamy jakichś niedostatków, to m.in. wskutek niewłaściwej edukacji, która nie ma nic wspólnego z „rozwijaniem ciekawości”. Za to prowadzi nas ku ubóstwu i zacofaniu, bo – zdaniem Hołowni – znajdujemy się pod przemożnym wpływem Jano-Pawłowego katolicyzmu. I żeby się z tego wyzwolić, trzeba się otworzyć na światło nowoczesności, postępu, tratatata. Tak się to czyta.
Coś mi chodziło po głowie, że obecny lider Polski 2050 swego czasu inaczej rozumiał znaczenie Jana Pawła dla kraju. Zajrzałem więc do internetu i czytam pierwsze, co mi wyskoczyło. Mówi Szymon Hołownia o Janie Pawle II w roku 2008: „Całe Jego życie, dzieło, metoda były oparte na jednej prostej rzeczy: budowaniu relacji między ludźmi. Najpierw spotkanie z człowiekiem, akceptacja, a dopiero później rozmowa o prawdach wiary, poglądach. My też powinniśmy nawiązać z Nim właśnie taką kompletną relację. Najpierw się z Nim spotkać, zauważyć Jana Pawła II jako człowieka, odkryć Go dla siebie, spróbować znaleźć własny sposób, jak będziemy z Nim rozmawiać, jak do Niego modlić. Powiedzieć Mu to, co chcemy powiedzieć, i nadstawić uszu na to, co On miał nam do powiedzenia, sięgnąć po książki, wywiady, nagrania”.
No i mamy tego samego pana, który tego samego papieża raz poleca do czytania i słuchania, a innym razem przedstawia go jako źródło ciemnoty i regresu.
Jak to wyjaśnić? Odpowiedź na to dał półtora roku temu on sam w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, gdy kandydował na prezydenta. „Nie zmieniam poglądów, zmieniam perspektywę” – wyjaśnił, tłumacząc, czemu kiedyś był przeciw aborcji i jednopłciowym „małżeństwom”, a teraz mu się odmieniło. Otóż on „powinien przede wszystkim słuchać, co mówi społeczeństwo”. O tak – a że teraz „społeczeństwo” (czytaj: środowisko, od którego on oczekuje poparcia) lubi „odjaniepawlanie”, no to sami rozumiecie.
Ale to w końcu jak – mamy sięgać po Jana Pawła II czy nie? Ja myślę, że najlepiej nie sięgać po Hołownię.•
Franciszek Kucharczak