Co nas wytrąca z bierności i pobudza do działania? Rozum czy emocje? Strach czy nadzieja? Miłość czy nienawiść? Chęć zemsty czy obowiązek wdzięczności?
Zacznę od wyjaśnienia. Nie lubię bardzo nadużywanego określenia, które przytaczam w tytułowym pytaniu. Tu jednak wydaje mi się ono trafne: co nas porusza, wytrąca z bierności, pobudza do działania? Tak można by rozwinąć tytuł tego felietonu. Od razu nasuwa się kilka możliwości, które ułożyć można w pary. Rozum czy emocje? Strach czy nadzieja? Miłość czy nienawiść? Chęć zemsty czy obowiązek wdzięczności? Stawiam te pytania na kanwie programowej wypowiedzi polityka, który chce coś zmienić w Polsce. Wygłosił ją 3 lipca na radzie krajowej swojej partii, przejmując w niej stery. Przepisuję fragmenty tej wypowiedzi za portalem oko.press. Gdyby ktoś uważał, że są to fragmenty niereprezentatywne lub tendencyjnie dobrane, proponuję, by sprawdził pod adresem: https://oko.press/wrocilem-na-100-proc-dzis-zlo-rzadzi-w-polsce-tusk-slowo-w-slowo/.
Fragment 1: „Ja przede wszystkim nie przyzwyczaiłem się do tej nowej prawdy, według której nie należy straszyć PiS, trzeba walczyć z PiS, ale nie to jest najważniejsze, warto wygrać z PiS, ale…”.
A więc jednak rozum nie jest istotny przy pobudzeniu do akcji. Prawda jest relatywna, może być „stara” lub „nowa” – i można ją odrzucić, a nawet trzeba – jeśli się do niej nie możemy „przyzwyczaić”. Skoro nie rozum – to emocje. Należy straszyć politycznym przeciwnikiem. Strach nas poruszy. Oczywiście cytowany polityk tego rozwiązania nie wymyślił. Stosuje je tylko – świadomie i konsekwentnie. A więc straszyć bez żadnego „ale”. Kto ma jakieś wątpliwości, jakieś „ale” – ten nie jest z nami, ten wróg. Trzeba nim straszyć. Albo trzeba najpierw jego wystraszyć, żeby ze swojego „ale” zrezygnował. I dołączył do wspólnoty strachu, rezygnując z rozumu.
Fragment 2: „[Przyszedłem] na nowo z otwartą przyłbicą, z prostym tekstem, [by] bez ściemniania, bez tysięcy zdań i skomplikowanych akapitów powiedzieć: dzisiaj zło rządzi w Polsce. Wychodzimy na pole, żeby się bić z tym złem. I że to jest wystarczający powód, nie wymaga żadnego uzasadnienia. I każdy, kto w tej debacie publicznej, w tej przestrzeni wciska na siłę słowo »ale«, może PiS jest zły, ale parę rzeczy… Jak ja to słyszę, to dostaję furii, bo to zło – być może czasami trzeba trochę dystansu – to zło, które czyni PiS, ono jest tak ewidentne, jest tak bezwstydne, jest tak permanentne, ono się dzieje każdego dnia w każdej właściwie sprawie”.
Słowa klucze w tym nieco dłuższym fragmencie to „zło”, „bić się”, „bez uzasadnienia” i „furia”. „Zło” – najwyraźniej jest to zło absolutne, skoro trzeba się z nim bić bez uzasadnienia – oznacza tutaj władze wybrane w ostatnich wyborach parlamentarnych i prezydenckich w Polsce przez – odpowiednio: 8,1 mln wyborców (44,5 proc. głosujących) oraz 10,44 mln wyborców (51 proc. głosujących). Co można osiągnąć w rzeczpospolitej (rzeczy wspólnej) z takim wezwaniem: do „bitwy” (czy też do „bitki” – bo bić się można na różne sposoby – regularny i chuligański) ze złem reprezentującym wolę blisko czy około połowy czynnych obywateli? Odpowiedź wydaje się nieuchronna: koniec rzeczpospolitej. Za to „dobro” zatriumfuje nad „złem”. W dodatku „dobro” nie będzie wymagało żadnego uzasadnienia. Ma go do triumfu nad „złem” prowadzić czysta „furia”.
Czym jest furia? Całkowitym zaćmieniem umysłu, rozumu, rozsądku. I o to chodzi. O tym mówi, wybrany dla przykładu, spośród wielu podobnych zdań w „argumentacji” omawianego tutaj apelu, fragment 3: „Jestem jak najdalszy od spekulacji, że PiS realizuje rosyjską agendę, chociaż ją realizuje, znaczy, żeby nie było wątpliwości, w stu procentach, w każdym wymiarze”. Do logiki tego zdania nie może już być żadnego komentarza. Taka jest właśnie logika furii.
Można jedynie przytoczyć, jako dopełnienie ogłoszonego właśnie „programu”, słowa wypowiedziane nieco wcześniej przez pewną sędzię/sędzinę na konferencji „Jak przywrócić państwo prawa”, organizowanej przez Fundację im. Stefana Batorego: „Będę szczera, pragnę zemsty”.
Przywracanie państwa prawa przez zemstę; odbudowa rzeczpospolitej przez wojnę domową przeciwko złu absolutnemu, które wskazujemy we współobywatelach wybierających inaczej niż my; odrzucenie uzasadnień i jednocześnie wszelkich „ale” w debacie publicznej i zastąpienie ich „furią”. To rzeczywiście może nas poruszyć. Ale dokąd ten ruch nas zaprowadzi? Ale czy pozwoli wygrać? Komu? I co zwycięży przez ewentualny sukces takiej agitacji?
Oczywiście cytowany polityk nie jest twórcą tego sposobu działania. Żaden chyba jednak przed nim, przynajmniej w ostatnich dekadach, nie przedstawił go w tak czystej postaci. Ponieważ jest to polityk wpływowy, warto się zastanowić. I warto pomyśleć o alternatywie. •
Andrzej Nowak