Biskupi odrealnieni?

Nasuwa się pytanie, czy to właśnie niektórzy dziennikarze nie są przypadkiem „kosmitami” nieznającymi realnej pracy Kościoła.

Naczytałam się ostatnio tekstów o biskupach – w różnych mediach, od lewa do prawa, ale wszystkie przebił poziomem artykuł opublikowany jako cover story w znanym tygodniku opinii. Nie zamierzam tego tekstu streszczać ani też reklamować, zwracam tylko uwagę na jeden mocno wyeksponowany wątek: „odrealnienie biskupów”. Polscy hierarchowie zostali określeni jako „kosmici”, „żyjący w pałacach”, którzy „otoczeni służbą, nie muszą się stykać z życiowymi problemami”, prowadzą „wystawne życie”. I „są kompletnie oderwani od rzeczywistości”.

Po lekturze tego tekstu pojawia się pytanie: co to znaczy: biskup „ureal­niony” i jakie warunki musiałby spełniać? Zamieszkać w bloku w dwupokojowym mieszkaniu? W jednym pokoju sypialnia z szafą na ubrania, sutanny i szaty liturgiczne oraz deska do prasowania, a drugi pokój z otwartą kuchnią, w której mógłby usmażyć jajecznicę, a zaraz potem przyjmować księży z całej diecezji albo grupy świeckich? A jeśli dla kogoś nie starczyłoby miejsca lub jakaś rozmowa by się przedłużyła, to ci, którzy musieliby zaczekać – najpewniej na klatce schodowej albo przed blokiem, gdyby akurat nie padało – mogliby się namacalnie przekonać, że ów biskup nie prowadzi „wystawnego życia”. Wprawdzie zebrań i spotkań biskup zwykle ma nawet kilkanaście danego dnia, ale jeśli nie chce być „oderwany od rzeczywistości”, powinien skrócić narady, by wyskoczyć na bazar po świeżą pietruszkę do zupy (by następnie posiłek gotować na wolnym ogniu, gdyż przybywają kolejni interesanci i nie może wciąż sprawdzać, czy zupa nie wykipi). W ten sposób zyskałby szansę „zetknięcia się z tym, czym ludzie żyją”. Jeżeli zaś, jak napisano we wspomnianym artykule, polskich biskupów cechuje nadto „pustka intelektualna”, niepotrzebne jest nawet w ich mieszkaniu miejsce na książki. Lokum więc wystarczy naprawdę bardzo małe. Kaplicy też biskup nie musi mieć na miejscu, może przespacerować się do katedry, bo przecież nie ma co robić.

A na poważnie – nasuwa się pytanie, czy to dziennikarze podpisani pod tekstem nie są przypadkiem „kosmitami” nieznającymi realnego życia biskupów ani realnych problemów Kościoła. Bo chyba nie pisaliby tekstów pod tezę, w dodatku wyssaną z palca?•

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Milena KINDZIUK