Mecze piłkarskie miały polityczny wydźwięk od zawsze, a przynajmniej odkąd futbolem interesują się masy.
Mundialowy mecz Iranu ze Stanami Zjednoczonymi w 1998 r. uznawano za polityczny, choć wiele z niego nie wynikło. Katalończycy od lat manifestują na stadionach swoją niezależność. Polscy kibice na mistrzostwach świata w Hiszpanii przynosili flagi Solidarności, a dziś wykorzystują transmisje do przypomnienia światu o naszej historii. Najgłośniejszym przykładem był transparent kibiców Legii nawiązujący do rzezi Woli w czasie powstania warszawskiego.
Podczas trwających mistrzostw Europy nie mogło więc zabraknąć politycznych wątków. Głośny spór dotyczył koszulek reprezentacji Ukrainy. Początkowo miało się na nim znaleźć hasło: „Sława Ukrainie, bohaterom sława” oraz mapa kraju obejmująca okupowany przez Rosję Krym. UEFA początkowo zgodziła się na takie stroje, ale potem po głośnych protestach Rosjan zgodę cofnęła. Z polskiego punktu widzenia usunięcie hasła „sława bohaterom” nie było złe – slogan odnosi się bowiem m.in. do żołnierzy UPA. Jak jednak pokazał inauguracyjny mecz Ukraińców, z koszulek zniknęła również mapa, choć społeczność międzynarodowa nie uznała nigdy oficjalnie Krymu za część Rosji.
Inną okazją do manifestacji poglądów przez piłkarzy okazało się klękanie. Rozpropagowany przez amerykańskich futbolistów obyczaj klękania na znak solidarności z ruchem Black Lives Matter podchwyciła część krajowych federacji – ale nie wszystkie. Turcy i Włosi nie klęczeli przed meczem otwarcia. Nie uklękli też Rosjanie. Zrobili to ich belgijscy rywale, a także sędziowie, za co zresztą zostali wygwizdani przez fanów z Sankt Petersburga. UEFA, zwykle przewrażliwiona na punkcie wszystkiego, co polityczne (i religijne), na klęczenie zezwala, choć też go nie nakazuje.•
Jakub Jałowiczor