Myśl wyrachowana: Jeśli Bóg daje nam znaki, to nie znaczy, że każe nam się do nich upodobnić.
Po moim felietonie, w którym polemizowałem z panią deklarującą, że przyjmuje Komunię zamiast szczepionki, odezwało się kilka osób z argumentem, że nie należy krytykować osoby o tak wielkiej wierze, bo przecież byli święci, którzy żywili się wyłącznie Eucharystią.
To prawda – zdarzają się, niezmiernie rzadko, takie przypadki. Tyle tylko, że nie jest to przypadek tamtej pani, bo ona akurat ograniczyła się jedynie do postu od szczepionek, czerpiąc zresztą tę inspirację od swojego guru – suspendowanego księdza.
Piszę o tym, bo ta sprawa wbrew pozorom wcale nie jest błaha. Dotyka ona stosunku chrześcijanina do doczesności w kontekście spraw Bożych.
To jasne, że uczeń Chrystusa powinien zachować pewien dystans do rzeczy tego świata, ale nie powinien uważać ich za złe same w sobie. One, jako stworzone przez Boga, muszą być dobre. Złe może być tylko niewłaściwe z nich korzystanie.
Nie jest dowodem doskonałości to, że ktoś nie je. Nie jesteśmy manichejczykami, nie gardzimy materią. Lepiej się nie ścigać na ascezę, bo może się to skończyć jak u konia, którego gospodarz już prawie oduczył jeść, i tylko pech sprawił, że zwierzę tuż przed tym zdechło.
Gdyby Pan Jezus chciał, żeby wszyscy chrześcijanie żywili się wyłącznie Komunią, to by znaczyło, że bardzo mizernie odpowiadamy na Jego wolę. Oznaczałoby to, że tylko św. Mikołaj z Flüe i paru innych wykazało się odpowiednią wiarą.
Zauważmy, że Jezus nauczył nas modlić się: „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Nie chodzi przecież o chleb eucharystyczny, lecz o ten ziemski, którego potrzebujemy każdego dnia, żeby podtrzymać funkcjonowanie organizmu.
Albo po co Jezus rozmnażałby chleb? Mógłby słuchaczy zachęcić do skupienia się na sprawach ducha i puścić ich z pustymi brzuchami. Dlaczego wreszcie sam Jezus jadł? I dlaczego, o zgrozo wegan, namawiał uczniów do pozyskiwania zwierząt w celach spożywczych?
Więc o co chodzi z takimi zjawiskami jak karmienie się wyłącznie Eucharystią?
To są znaki, a znaki mówią o jakiejś rzeczywistości i wskazują sposób zachowania względem niej, ale nie stanowią wezwania do tego, żebyśmy wszyscy byli znakami.
Podobnie jest z cudami eucharystycznymi: konsekrowane Hostie przybierają wygląd ludzkiej tkanki (którą są w istocie) nie po to, żebyśmy w tej formie przyjmowali Ciało Pańskie, tylko żeby nas upewnić, że to jest naprawdę Ciało Pańskie.
Bóg najwyraźniej chce nam przypomnieć, że Eucharystia jest pokarmem dającym życie w każdym znaczeniu. Ale ten Pokarm wzmacnia nas na drogę do nieba, a nie ją za nas pokonuje.•
Franciszek Kucharczak