Wydaje się, że w debacie głównym zadaniem nie jest dojście do prawdy, ale wzbudzenie w widzach jak największych emocji.
Jeden z moich starszych współbraci zwykł mawiać, że nie posiada żadnych uczuć religijnych, lecz jedynie przeświadczenia religijne. Oczywiście tym profesorskim żartem chciał nam, młodym adeptom teologii, wskazać na fundamentalne znaczenie rozumu w przeżywaniu wiary – nie uczucia są ważne, ale rozum oświecony wiarą. Doprecyzowałbym jednak, że ważne są uczucia na służbie rozumu oświeconego wiarą. Niestety w ostatnim czasie zaobserwować można, jak dominują w nas nie tyle uczucia, ile emocje. Dotyczy to nie tylko debat prowadzonych w mediach społecznościowych, ale również spotkania z Bogiem, zarówno podczas nabożeństw, jak i w sakramencie spowiedzi. Wydaje się, że w debacie głównym zadaniem nie jest dojście do prawdy, ale wzbudzenie w widzach jak największych emocji własną, emocjonalną wersją wydarzeń. Podczas nabożeństw i Eucharystii można niekiedy odnieść wrażenie, że najważniejsze nie jest oddanie chwały Bogu i wsłuchanie się w Jego głos, lecz wyrażenie uczuć, zresztą nie zawsze religijnych. Natomiast w konfesjonale coraz częściej problemem nie są nasze czyny, lecz emocje, jakie się w związku z nimi pojawiają. Oczywiście Ewangelia nie jest zbiorem suchych regułek, a prawda przeżyta w osobistym, emocjonalnym doświadczeniu dużo łatwiej zapada w serce. Jednak czy to oznacza, że musimy budzić w ludziach emocje, nie licząc się z negatywnymi skutkami? Niezwykle ważne jest zdanie sobie sprawy, do jakiego trybu funkcjonowania przyzwyczajamy powierzone nam osoby – widzów, wychowanków, penitentów… Czy kolejna bulwersująca wypowiedź kapłana prowadzi do oczyszczenia Kościoła, czy raczej powoduje, że w jego negatywnych emocjach ludzie znajdują potwierdzenie własnych emocji i uprzedzeń? Czy kolejna skoczna piosenka połączona z tańcem podczas adoracji Najświętszego Sakramentu zaprowadzi wiernych do prawdziwego spotkania z Bogiem, czy do utraty poczucia sacrum? Czy nie zagłuszy tej bezcennej ciszy serca, w której Chrystus szepcze do każdego: „Jestem”? A przecież to doświadczenie Jego obecności pomaga nam stawać w prawdzie w sakramencie spowiedzi, zamiast zajmować się własnymi emocjami.•
o. Wojciech SURÓWKA OP