Z powodu pandemii ośrodek dla trędowatych Jeevodaya w Indiach potrzebuje dodatkowego wsparcia materialnego. Nie umieramy z głodu, ale sytuacja z tygodnia na tydzień jest coraz trudniejsza - powiedziała PAP polska misjonarka dr Helena Pyz.
Jako lekarz od 32 lat pomaga ona chorym na trąd w Indiach dzieląc życie z innymi mieszkańcami ośrodka. Przez miejscowych nazywana jest Mami (Mama).
Jak zaznaczyła, "lockdown zapowiedziany do 3 maja został przedłużony do 19 maja. Kiedy się skończy, trudno powiedzieć".
Z powodu pandemii i związanego z nim lockdownu z tygodnia na tydzień pogarsza się sytuacja samego ośrodka dla trędowatych. Ośrodek Jeevodaya znajduje się w stanie Chhattisgarh obejmującym 146,4 tys. km kw., który obecnie plasuje się na trzecim miejscu w Indiach pod względem zachorowań na COVID-19.
W ośrodku na stałe mieszka około 120 osób. Wśród nich są zarówno całe rodziny, jak i sieroty, czy dzieci specjalnej troski. Natomiast w internatach przed epidemią mieszkało ok. 250 dzieci w wieku od 5 lat do wieku studenckiego. Były takie lata, że liczba ta przewyższała 400 dzieci.
"W ubiegłym roku udało nam się przeprowadzić egzaminy jeszcze przed pierwszym lockdownem, natomiast państwowe egzaminy nie odbyły się w terminie. Uczniowie zdawali je nawet we wrześniu. Kiedy rozpoczęła się pandemia młodzież i dzieci nie wróciły po wakacjach do szkoły z internatem. Początkowo termin powrotu został przesunięty na sierpień, później na październik. W grudniu było już wiadomo, że nie wrócą, a półroczne egzaminy trzeba było zrobić online" - powiedziała dr Pyz.
Zaznaczyła, "do szkoły w tym czasie uczęszczały jedynie dzieci, które są pod całkowitą opieką Ośrodka Jeevodaya. Lekcje prowadzili z nimi nauczyciele, którzy z nami mieszkają" - powiedziała dr Pyz.
Wspomniała, że dzieci, które z powodu pandemii nie wróciły do szkoły, do rocznych egzaminów przygotowywały się z podręczników starszych kolegów, bądź łącząc się z nauczycielami za pośrednictwem pożyczonych komórek. "Z tej drugiej możliwości skorzystało ok. 25 proc. uczniów" - powiedziała misjonarka.
W odpowiedzi na ten problem Fundacja Heleny Pyz "Świt Życia" ruszyła 10 kwietnia w Polsce z akcją "Tablet dla dzieci trędowatych". "Planujemy zakup 100 tabletów, do tego musimy dokupić karty SIM, pakiety internetu co miesiąc, ponieważ nie wszystkich będzie stać na jego zakup" - powiedziała PAP prezes Fundacji Małgorzata Smolak.
Jak zaznaczyła, "z reszty zebranych pieniędzy, które ewentualnie zostaną, będziemy wyposażać studentów w laptopy do nauki zdalnej. Będziemy także kupować żywność, która w ostatnim czasie mocno podrożała w Indiach oraz przeznaczymy fundusze na leki, które w Ośrodku rozdajemy chorym za darmo".
W ciągu czterech tygodni w ramach akcji "Tablet dla dzieci trędowatych" udało się już zebrać ponad 118 tys. zł z 150 000 zł, których potrzeba.
"Jeszcze nie umieramy z głodu, ponieważ w ośrodku są zapasy ryżu, które zostały w związku z tym, że dzieci nie przyjechały do internatu. W normalnych warunkach Ośrodek Jeevodaya nastawiony jest na przyjęcie 300-400 osób. Powoli jednak ilość zasobów się zmniejsza. Na ile możemy, uprawiamy ziemię, ale to nie wystarczy na zaspokojenie potrzeb mieszkańców ośrodka" - wyznała dr Pyz. "Mamy wodę, ale potrzebny jest np. gaz do gotowania posiłków" - dodała.
Zwróciła uwagę, że jest duży problem z dostępem do funduszy. W związku z tym, że banki nie pracują, to nawet z bankomatów nie można podjąć pieniędzy. Jeżeli konwojenci nie przyjechali i nie uzupełnili bankomatu, ludzie nie mogą z niego wybrać pieniędzy, więc nie mają za co kupić jedzenia" - wyjaśniła polska misjonarka.
Zaznaczyła, że od początku pandemii dużym problemem jest sama kwestia przemieszczania się.
"Nie można przekraczać granicy danego stanu. Nie ma jednocześnie transportu publicznego, a prywatny mocno zdrożał, ponieważ benzyna poszła w górę i są limity pasażerów. Wcześniej autobusy jeździły przepełnione, tymczasem obecnie może w nich być zajętych tylko 50 proc. miejsc siedzących. To sprawia, że transport stał się nieopłacalny, więc go nie ma. To powoduje, że ludzie nie mogą np. dotrzeć do lekarzy w przypadku innych chorób niż COVID-19" - zwróciła uwagę dr Pyz.
Zapewniła, że wszystkim, którzy przychodzą do prowadzonego przez nią Ośrodka - udziela pomocy. Choroby nie czekają tylko dlatego, że zjawił się COVID-19. "Przestrzegamy wszystkich zasad sanitarnych i staramy się pomagać jak możemy" - powiedziała dr Pyz.
Jak dodała, w sklepach nie ma produktów, ponieważ są problemy z transportem. Nawet, jeśli ktoś ma pieniądze, nie może wiele kupić. Czeków w sklepach nikt nie przyjmuje, ponieważ sprzedawcy nie mogą później odebrać gotówki. Nikt nie wie, kiedy będziemy mogli wyjąć pieniądze z banku" - wyjaśniła dr Pyz.
Pytana o przyczyny tak dużej skali zachorowań, powiedziała, że ostatnie wybory stanowe przeprowadzone zostały bez zachowania ograniczeń sanitarno-epidemicznych. Organizowano wiece wyborcze i zawody w krykieta, w których wzięły udział tysiące widzów - powiedziała dr Pyz.
Zwróciła również uwagę, że sklepy czynne są tylko przez 4 godziny. "Jeśli mieszkańcy 10-tysięcznego miasteczka muszą się we wszystko zaopatrzyć w tak krótkim czasie, to są tłumy" - zauważyła.
W jej ocenie z powodu pandemii sytuacja osób dotkniętych trądem jest dramatyczna. "Osoby chore na trąd w większości nie żyją z pracy rąk własnych, ale z żebraniny. Wraz z początkiem pandemii i lockdownem nie mają gdzie użebrać, a co za tym idzie - nie mają, z czego żyć" - zwróciła uwagę misjonarka. Przyznała, że na początku dostali oni jakąś pomoc od państwa, ale jest ona niewystarczająca.
Zbiórkę pt. "Tablet dla dzieci trędowatych" można wesprzeć na portalu zrzutka.pl - https://zrzutka.pl/697cc7
Dr Helena Pyz urodziła się 10 kwietnia 1948 roku w Warszawie. W wieku 10 lat zachorowała na Heine-Medina i od tej pory ma kłopoty z poruszaniem się. W 1971 roku została członkinią Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej, Matki Kościoła (obecnie Instytut Prymasa Wyszyńskiego). W latach 1974 - 1983 r. pracowała, jako lekarz chorób wewnętrznych w Warszawie w przychodni rejonowej na Woli, a następnie w latach 1984 - 1988 w podwarszawskich Ząbkach.
Po ponad dwuletnich staraniach, 14 lutego 1989 r. po raz pierwszy wyjechała do ośrodka Jeevodaya w Indiach, by służyć chorym na trąd. Musiała pokonać barierę językową, brak doświadczenia w leczeniu trądu i chorób tropikalnych oraz trudności materialne i klimatyczne. Dla mieszkańców Ośrodka dr Helena stała się nie tylko lekarzem, doradcą, ale i przyjacielem. Poza pomocą medyczną na miejscu odwiedza również różne kolonie dla trędowatych.
Obecnie na świecie są 3 mln osób chorych na trąd. Co roku odnotowuje się ponad 210 tys. przypadków nowych zachorowań. Ponad połowa z nich dotyczy Indii, gdzie żyje 70 proc. wszystkich trędowatych - podaje Światowa Organizacja Zdrowia. Mapa zachorowań pokrywa się ze światową mapą biedy. Choroba najczęściej dotyka osoby niedożywione i osłabione.
Kościół prowadzi na całym świecie ponad 600 ośrodków dla trędowatych. W samych Indiach jest ich 243. Jednym z nich jest Ośrodek Rehabilitacji Trędowatych Jeevodaya (w sanskrycie nazwa oznacza świt życia). Został on założony 52 lata temu przez polskiego pallotyna, który był lekarzem, śp. ks. Adama Wiśniewskiego.