To prawda, że być może nie ma innego słowa, które by było tak używane i nadużywane przez ludzi jak słowo „miłość”.
Stąd tyle cierpienia związanego z faktem, że albo jesteśmy kochani źle, albo sami nie rozumiemy, jak należy kochać. A jak należy? Święty Jan podpowiada: „Miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga... Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością”. Papież Benedykt XVI mówił, że „ponieważ Bóg pierwszy nas umiłował, miłość nie jest już przykazaniem, ale odpowiedzią na dar miłości, z jaką Bóg do nas przychodzi”. Miłości nie da się nakazać. Z tego pierwszeństwa miłowania ze strony Boga może narodzić się miłość również w nas. Jej punktem wyjścia jest nie tyle sympatia czy atrakcyjność drugiej osoby, ile intymne spotkanie z Nim. Uczę się patrzeć na inną osobę nie tylko moimi oczami i przez moje uczucia, ale również z perspektywy Jezusa Chrystusa. Takie spojrzenie miłości może mi pomóc dostrzec w innych o wiele więcej. Biblia podsuwa nam w tym względzie obraz drabiny Jakuba, sięgającej od ziemi do nieba, po której wstępują i zstępują aniołowie. W tym właśnie przejawia się niezbędne współdziałanie między miłością Boga i miłością bliźniego.
Miłość to nie tylko uczucie, ale proces angażujący wszystkie potencjalne możliwości człowieka. Nigdy się on nie kończy, wręcz zmienia się z biegiem życia, dojrzewa. Tak jak nie da się kochać tylko duszą, słowem, deklaracją, tak absurdalne jest kochanie jedynie ciałem, odruchem. Kocha człowiek, cała osoba. Miłość obejmuje całość egzystencji w każdym wymiarze. Jan Paweł II lubił powtarzać, że miłość jest ostateczną realizacją osoby. Nie spełni się ona inaczej jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego. Jest to szansa na to, by doświadczyć bliskości Boga w relacji z drugą osobą, którą się kocha uczuciem i czynem.
Jean-Paul Sartre kiedyś powiedział: „Drugi to piekło” i zainfekował tym umysły wielu. Dzielić życie z drugą osobą to – jak uzasadniał – „tortura mózgu, larwa cierpienia”. Dlatego człowiek skazuje się na samotność, bo inni to zło najgorsze ze wszystkich. Chrześcijaństwo sprzeciwia się takiej wizji człowieka. Piekło można sobie stworzyć jedynie samemu. Bóg ma dla nas niebo. Głoszenie nowiny: „Bóg jest miłością” kieruje się logiką ziarna wrzucanego w glebę. Musi zakiełkować, a potem przez krzyż prowadzi do zmartwychwstania. Miłość to nie przygoda, nie może trwać tylko chwilę. Wieczność człowieka przebiega przez miłość. Dlatego jest ona nieustannym wyzwaniem. Nawet jeśli przebiega zakrętami, łaska może ją wyprostować. Bywa specyficznym ciężarem znużonego ciała, złotych obrączek albo fioletowej stuły z konfesjonału. Doniesiesz je do końca, jeśli będziesz pamiętał, że poza tymi wszystkimi miłościami, które wypełniają nam życie, istnieje owa ostateczna Miłość, względem której te pozostałe okażą się przedostatnimi. •
ks. Robert Skrzypczak