Rośnie napięcie wokół Ukrainy. Rosja gromadzi wojska u jej granic. Nawet jeśli to tylko demonstracja zbrojna, jej negatywne skutki dla naszego sąsiada już są widoczne.
Rosja swoje przygotowania prowadzi z ostentacją. Ciężki sprzęt jedzie w stronę Ukrainy nawet nie osłonięty plandekami, jakby komuś zależało na powiedzeniu: tak, prężymy muskuły, uderzymy albo i nie, ale bać się powinniście. Po co Rosji takie gesty? Putin ma jesienią wybory parlamentarne, których wynik nie jest oczywisty. Dotąd w sytuacjach krytycznych sukcesy militarne bądź polityczne poprawiały jego notowania w społeczeństwie. Ważny jest także aspekt międzynarodowy. Rosja od dawna mówi o potrzebie nowej Jałty, czyli wielkiej międzynarodowej konferencji, która zatwierdziłaby jej strefy wpływów, a przede wszystkim uznała Kreml za strategicznego partnera. Zamieszanie wokół Ukrainy jest dobrym pretekstem do przygotowania takiego spotkania. Chodziłoby o neutralizację Ukrainy i zamknięcie jej perspektywy wejścia do Unii Europejskiej, a z pewnością do NATO. Nie mniej ważne są koszty, jakie ponosi Ukraina, zmuszona do mobilizacji wojska, co zawsze jest kosztowne i destabilizuje sytuację wewnętrzną oraz wpływa na pozycję prezydenta Zełeńskiego. Obiecywał, że zakończy wojnę, a zamiast tego musi się szykować do odparcia nowej agresji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski