Śmierć wiary generuje gnostycki bunt – wobec Boga ostatecznie.
Niedawno zobaczyłam na manifestacji kobiet transparent: na czarnym tle białe litery napisu „czułość”. Nawet gdyby to jedno słowo zostało wzięte z tego, co piszę, to warto było – mówiła Tokarczuk w grudniu. Jak się łączy aborcja z czułością? „Czuły aborter”?
„Czuły narrator” (Wydawnictwo Literackie 2020) to „dwanaście wyselekcjonowanych, najważniejszych esejów i wykładów, dzięki którym możemy zajrzeć za kulisy twórczości Olgi Tokarczuk”, zachęca wydawca. Zajrzyjmy zatem.
Okazuje się, że podstawowym zapleczem duchowo-intelektualnym tej twórczości jest gnoza (ezoteryczny, głęboko akościelny synkretyzm religijny, w którym wiedza jest narzędziem samozbawienia). Noblistka pisze o swojej „wieloletniej i nieprzemijającej fascynacji wszelką heterodoksją, wszystkim, co nie mieści się w kanonie, co wykracza poza ogólne granice, co jest buntem wobec przyjętej za oczywistą normy. (…) Moja przygoda z gnostycyzmem zaczęła się bardzo dawno temu, właściwie jeszcze na studiach. (…) gnoza jest jakimś alternatywnym prądem myślowym, który płynie pod powierzchnią oficjalnych jasnych i optymistycznych religii, (…) pełnego dziecięcej ufności chrześcijaństwa (…) gnoza to także wiara w to, że potencjał ludzkiej wiedzy i umysłu ma szanse przeniknąć zasłony niewiedzy i osiągnąć ostateczne poznanie. (…) Gnostycyzm nigdy nie minął, (…) wypływa od czasu do czasu na powierzchnię i wtedy często jest czymś ożywczym, co skłania do refleksji, zmiany paradygmatu, rewolucji czy przewrotu”. O inspirowanej gnostycyzmem teologii frankistów z „Ksiąg Jakubowych” pisze z nieukrywaną fascynacją: „przepadną proste podziały kobieta – mężczyzna” oraz „w tym systemie zadaniami człowieka są bunt i niezgoda na świat dany. Zupełnie odwrotnie, niż dzieje się to na przykład w katolicyzmie i prawosławiu”.
Voilà. Ratzinger: „Dzisiaj odradzanie się gnozy to najgroźniejsze wyzwanie dla duszpasterskich poczynań Kościoła. Odrzucając wiarę, gnoza pozwala zachować terminologię, gesty i aromat religii. I na tym właśnie polega groźna pokusa gnozy: jest w niej nostalgia za pięknem religii, ale równocześnie także zmęczenie serca, które pozbawiono mocy płynącej z wiary. Gnoza prezentuje siebie jako miejsce schronienia, w którym po utracie wiary można zachować religię” i pozostaje od czasów nowotestamentalnych śmiertelnym wrogiem chrześcijaństwa.
Śmierć wiary generuje gnostycki bunt – wobec Boga ostatecznie – i tegoż skutki. Stąd w „Czułym narratorze” atak na monoteizm (na „Boga w rękawiczkach i maseczce”, brrr), na „nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”, na teo- i antropocentryzm, fundamenty cywilizacji judeochrześcijańskiej. „Stworzyliśmy z Bogiem spółkę z o.o., która zmonopolizowała i zniszczyła świat i nasze sumienie” – czytamy. Wiara w jednego Boga przejawia „ogromną skłonność do przemocowych fundamentalizmów”. Nadzieja w wielobóstwie, w „alterreligii”. Stąd kpiny ze „służb egzorcystycznych”, nawiązania do „mitologii opętania” i fraza budząca dreszcz w czytelniku Ewangelii: „jest w nas mnogość (moje imię to legion)”. Stąd bardzo i wielokrotnie pozytywnie o astrologii, transpłciowości (żeńskie –męskie to pospolite „upowszechnione prostactwo”, neutrum jest przyszłością), o transgresji, irracjonalności, ateistycznych tropach buddyzmu, o antyludzkim, prozwierzęcym moralizmie Singerowskiego typu. I o świętej trójcy neognostyków: Blake’u, Jungu i Nietzschem.
Książka zawiera ciekawe stronice (o fenomenie czytania, o warsztacie pisarskim, o perspektywach poznawczych, wątki biograficzne), ale wbrew tytułowi i naczelnej tezie o koniecznej czułości wobec tego, co inne i obce, jest wrogo zimna wobec prawdziwie innego i obcego dla autorki chrześcijaństwa. O nim zawsze źle i lodowato, aż po tezę, że „czułość nie pojawia się w ewangeliach” (naprawdę?). A przecież Tokarczuk protestuje przeciwko temu, że „naprawdę inni” nas nie obchodzą… Ta książka świetnie rezonuje wszelkie gnostyckie i politeistyczne, ateistyczne i lewicowe trzęsienia naszej ziemi (w plebiscytach czytelników GW Tokarczuk wygrywa w cuglach – jej powieści rezonują tym, co im w duszach gra). Narrator tej twórczości jest więc czułym rezonatorem, wiernie rejestrującym duchowe tąpnięcia epoki. Ale czy czułym w sensie współ-czucia? Otóż nie. Jest nieczuły wobec tego, co dla nas – wierzących w Chrystusa – najdroższe.
Kto/co zamiast Boga, Chrystusa, prawdy? Transgenderowo czuły narrator? Kiedy zobaczyłem na manifestacji kobiet transparent: na białym tle czarne litery napisu „Jezu, ufam sobie”, pomyślałem, że to jest właśnie to: brak czułości. I że jest to gnostyckie.
Jezu, ufam Tobie. •
ks. Jerzy Szymik