Czy religia we Francji stanie się jeszcze bardziej podejrzana „z natury”? Taki może być efekt nowej ustawy, która miała zwalczać islamski radykalizm, a w praktyce może wzmocnić radykalizm laicki.
Z jednej strony chciałoby się powiedzieć: nareszcie elity francuskie przejrzały na oczy. I dojrzały do tego, by spychany przez dekady problem został nazwany po imieniu. Bo jeszcze 10 lat temu polityk używający określeń w rodzaju „separatyzm islamski” zostałby uznany za polityczny margines. Dziś używa go nie tylko prezydent V Republiki, ale ustawę mającą na celu walkę z radykalizmem, nazwanym po imieniu, przyjmuje zdecydowaną większością głosów Zgromadzenie Narodowe. Pomińmy w tym miejscu oczywisty kontekst polityczny: w przyszłym roku odbędą się wybory prezydenckie i Emmanuel Macron ma świadomość, że tym razem może przegrać z Marine Le Pen, którą od urzędującego prezydenta dzielą już tylko 4 punkty procentowe, a która od lat mówi głośno to, co dziś dopiero zaczęły podnosić dotychczasowe partie mainstreamowe.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina