Nie byłoby uzasadnione, żeby wykonując krok wstecz, zamykać cały kraj. Myślimy raczej o ukierunkowaniu na te miejsca, gdzie sytuacja epidemiczna jest najtrudniejsza. Są też pewne priorytety: intencją moją i rządu jest to, żeby dzieci wróciły do szkół - powiedział minister zdrowia Adam Niedzielski w rozmowie z tygodnikiem "Do Rzeczy".
Minister zdrowia w wywiadzie dla "Do Rzeczy" przypomniał o obowiązku noszenia maseczek i podkreślił, że przyłbica może być kolejnym zabezpieczeniem, ale nie samodzielną ochroną. Przyznał, że gdy jesteśmy na otwartej przestrzeni, ryzyko zakażenia jest mniejsze, "nie można jednak powiedzieć, że nie ma sensu nosić maseczek na przystankach, przejściach dla pieszych czy w miejscach, gdzie grupuje się dość duża liczba osób".
"Oczywiście, najbardziej dopasowaną regulacją byłoby określenie, że nie trzeba ich zakładać, jeśli nie ma nikogo w odległości 1,5-2 m. Nie wyobrażam sobie jednak sytuacji, że ktoś na spacerze co chwilę zdejmuje i zakłada maseczkę. Poza tym nie jest prawdą rozpowszechniana przez antymaseczkowców teza, że maseczka szkodzi. Jeśli jest użytkowana we właściwy sposób, to nie stanowi zagrożenia, a jedynie pomoc" - powiedział.
Ocenił, że maseczki i dystans to zabezpieczenia, które mogą spowodować, że trzecia fala nie będzie na takiej wysokości, która zagrozi systemowi opieki zdrowotnej.
"Chociaż muszę powiedzieć, że dziś mamy dużo większą tolerancję poziomu zakażeń, gdyż coraz więcej jest osób zaszczepionych. Liczymy na to, że mimo większej liczby zakażeń nie będziemy mieli aż takich przyrostów liczby hospitalizacji i zgonów. Szczepimy seniorów, by odsetek hospitalizacji i zgonów był mniejszy. Dlatego mimo że widzimy, iż fala zachorowań rośnie, nie uważam, że od razu trzeba wszystko zamykać" - ocenił Niedzielski.
Pytany o ewentualne ponowne zamykanie branż, zwrócił uwagę, że dynamika wzrostu zakażeń jest bardzo duża: obecnie to ok. 30 proc. w ciągu tygodnia.
"Jeśli jednak rozważamy interwencje, to raczej na poziomie regionalnym, tak jak to uczyniliśmy, ogłaszając powrót do obostrzeń w województwie warmińsko-mazurskim, gdzie mamy najwyższy przyrost zakażeń. Na południu Polski sytuacja wygląda lepiej. Nie byłoby uzasadnione, żeby wykonując krok wstecz, zamykać cały kraj. Myślimy raczej o ukierunkowaniu na te miejsca, gdzie sytuacja epidemiczna jest najtrudniejsza. Są też pewne priorytety: intencją moją i rządu jest to, żeby dzieci wróciły do szkół, mimo że na Warmii i Mazurach cofnęliśmy się o krok" - powiedział.