Najważniejszym źródłem przestępstw seksualnych jest panseksualizm współczesnej kultury.
Zaczął się Wielki Post. Zaraz na jego początku modliliśmy się za ofiary przestępstw seksualnych popełnionych przez duchownych i wyznawaliśmy wspólnie, że Bóg przez post oczyszcza swój Kościół. Profanacja ludzkiej godności i Kościoła wymaga przede wszystkim pokuty i nawrócenia, zadośćuczynienia i odpowiedzialności. Same zaś upokorzenia spadające dziś na tysiące niewinnych rodzin, zakonników i księży, policzkowanych haniebnym hasłem „pedofilia w Kościele” – można przeżywać jako pokutę i zadośćuczynienie za czyny i zaniechania nielicznych winnych. Ale zadośćuczynienie właśnie wymaga też, by mówić o tym, jak i skąd wniknęło to zło w życie Kościoła. Po części to kwestia rozluźnienia dyscypliny duchowej (co już samo w sobie było uleganiem światu), ale najważniejsze źródło to panseksualizm i rozkład współczesnej kultury, pozbawionej jakiegokolwiek szacunku dla etyki seksualnej, niszczącej hamulce moralne, żywiącej pogardę dla wszelkich form seksualnej czystości, łącznie z wiernością małżeńską.
Francja, „ojczyzna praw człowieka”, wstrząśnięta jest dziś aferami pedofilskimi na szczytach lewicowo-liberalnej klasy rządzącej. Wszystko zaczęło się od książki „La Familia grande”, w której znana prawniczka Camille Kouchner opisała długotrwałe wykorzystywanie seksualne jej brata bliźniaka przez ojczyma. Camille Kouchner to córka Bernarda Kouchnera, znanego polityka i działacza społecznego, nazywanego „papieżem akcji humanitarnej”. Ojczym bliźniąt to Olivier Duhamel, wybitny politolog i były poseł Partii Socjalistycznej do Parlamentu Europejskiego. Horror powiększa jeszcze to, że o wykorzystywaniu swego syna przez nowego mężczyznę swojej pierwszej żony wiedział „bezradny” ojciec, Bernard Kouchner. W czasie swej rewolucyjnej młodości występował on w obronie prześladowanych pedofilów, przeciw wysyłaniu ich do więzienia za „pieszczoty”. Sprawa jego syna została ujawniona dopiero teraz, bo przez lata Duhamelowi nikt nie chciał szkodzić, wszyscy go chronili, wszyscy z nim „współczuli”. Na przykład przełożony Duhamela w Instytucie Nauk Politycznych, członek Rady Stanu, bojownik o prawa człowieka i o „adopcje homoseksualne”, Frederic Mion.
W Polsce ci ludzie nie są anonimowi. O Duhamelu i Cohn-Bendicie (który zasłynął pedofilskimi wspomnieniami z czasów swej działalności „pedagogicznej”) „Gazeta Wyborcza” pisała przed laty jako o „przyjaciołach wspólnej europejskiej sprawy”, którzy „kierują się najlepszymi intencjami, pragną Europy zjednoczonej, wolnej i sprawiedliwej”. Z Kouchnerem Adam Michnik opublikował „Rozmowy w Awinionie”, ich wspólne rozważania (jako wybitnych przedstawicieli pokolenia ’68) o ostatnim półwieczu Europy. Dobrze by było, gdyby ciągiem dalszym tej refleksji był poważny namysł nad źródłami patologicznych zachowań ludzi ich formacji, łącznie z towarzyszącą im kryminalną „dyskrecją” i „empatią”. A przykłady tych patologii można podawać dalej, aż po wciąganie przez „ludzi kultury” żon i córek do zbiorowych orgii.
Horyzontem tych wynaturzeń jest dziś (bo nie wiemy, gdzie horyzont przesunie się jutro) – pedoseksualizm, przekonanie, że dzieci powinny od najmłodszych lat interesować się seksem, a rosnąc – przygotowywać się nie do małżeństwa czy choćby miłości, ale na „swój pierwszy raz”, że powinna to ekscytować szkoła, a rodzina nie ma w tym prawa przeszkadzać. Ta ideologia ma swe oficjalne sformułowania, jak antypolska rezolucja Parlamentu Europejskiego sprzed dwóch lat, atakująca „piętnowanie pozamałżeńskiej aktywności seksualnej”, domagająca się „kompleksowej edukacji seksualnej”, umożliwiającej (!) dzieciom „rozwijanie (…) relacji (…) seksualnych, a jednocześnie [uczącej je] rozważać, w jaki sposób ich wybory wpływają na ich własne samopoczucie”, żądająca legalnej „aborcji [której możliwość] ma zasadnicze znaczenie dla (…) zdobycia bezpiecznych doświadczeń seksualnych”. To już nie są skrywane ekscesy, ale zupełnie jawnie głoszony program. Trzeba dziś przed nim bronić życia chrześcijańskiego, narodów Europy i naszych rodzin. Pamiętając, że „religijność czysta” polega na „opiece nad sierotami i wdowami”, nie tylko tam, gdzie chodzi o sieroctwo i wdowieństwo fizyczne, i na „zachowaniu siebie samego nieskalanym od wpływów świata” (Jk 1,27). •
Marek Jurek