Rozmawia z Bogiem, czasem trochę się z Nim kłóci, ale nieustannie ponawia dialog. Warto wsłuchać się w twórczość Chrisa Rea, nie ograniczając się tylko do najbardziej znanych utworów.
Jakiej muzyki słuchać w Wielkim Poście? Może którejś z „Pasji” Bacha albo „Mesjasza” Haendla, a może chorału gregoriańskiego? To wszystko dobre pomysły, ale tym razem proponuję podejść do sprawy w sposób mniej oczywisty i poszukać w muzyce popularnej czegoś, co nastawia nasz wewnętrzny kompas na niebo. Dla mnie od dłuższego czasu taką inspiracją jest twórczość Chrisa Rea. Tak, tak, tego samego, którego większość z nas kojarzy z utworów takich jak „The Road to Hell”, „On the Beach” czy „Driving Home for Christmas”. Od ponad pół roku siedzę w tej twórczości po uszy, tłumacząc te piosenki, czy może raczej adaptując – tak by nadawały się do śpiewania po polsku (mam już ich w folderze 88; cierpliwie czekają, aż ktoś je zechce wyśpiewać). I wiem już, że to, co widać na powierzchni, z perspektywy tych kilku najbardziej znanych pop-rockowych utworów, to zaledwie brama do barwnego, wielowymiarowego świata twórcy niezwykle oryginalnego. Kompozytora, wokalisty, gitarzysty, multiinstrumentalisty i autora tekstów – pod wieloma względami porównywalnego z mistrzami piosenki literackiej, takimi jak Leonard Cohen czy Bob Dylan.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski