Stand-up na lekcji religii

– Szkoła jest miejscem, w którym młodzi ludzie powinni nauczyć się spierać i używać merytorycznych argumentów, dlatego tak trudne kwestie, jak: aborcja, homoseksualizm czy gender omawiam ze specjalistami w swojej dziedzinie. Nie uważam, żebym miał być guru, który wszystko tłumaczy – mówi ks. Damian Wyżkiewicz CM, katecheta, wyróżniony w konkursie Nauczyciel Roku 2019.

Izabela Pichola: Fala młodych ludzi bierze udział w protestach po publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Niektórzy z nich wypisali się z lekcji religii. Wielu dokonało apostazji. To musi być dla księdza trudny czas.

Ks. Damian Wyżkiewicz CM: Tak, to jest bardzo trudny czas. Staram się zrozumieć przyczyny tych zachowań. Martwią mnie też reakcje niektórych księży na te sytuacje, jak choćby wypisywanie uczniów z lekcji religii lub kandydatów z przygotowania do bierzmowania, jeśli ci mają na Facebooku nakładkę z piorunem. Tłumaczą to tym, że taka osoba wyraża swój pogląd: „za aborcją”, który kłóci się z dojrzałą postawą katolika. Taka reakcja jest zupełnie sprzeczna ze znajomością psychologii rozwojowej, która podaje, że młodzież w wieku licealnym lub młodszym jest w fazie budowania swojego światopoglądu, a to oznacza, że wiele różnych opcji czy spojrzeń u tak młodej osoby jeszcze się ściera. Psychologia mówi, że dopiero w wieku około trzydziestu lat człowiek ma względnie stałe poglądy.

W Ropicy Polskiej pod Gorlicami, w parafii pw. parafii pw. Miłosierdzia Bożego, ks. proboszcz wręczył kandydatom do sakramentu bierzmowania oświadczenie, w którym mają potwierdzić brak poparcia dla tzw. strajku kobiet.

Tak, słyszałem o tej głośnej sprawie. Nie można uczniów klasy ósmej szkoły podstawowej czy klasy pierwszej liceum zmuszać do podpisywania jakichś oświadczeń, że są w pełni świadomi nauki Kościoła. Czas przygotowania do sakramentu jest czasem na wyjaśnianie pewnych spraw, na dyskusje, na nawrócenie. Nie chodzi tu, broń Boże, o zmienianie doktryny katolickiej, ale trzeba mieć na uwadze, że my rozmawiamy z dziećmi, młodzieżą, a nie osobami dorosłymi. Jeżeli my, księża, chcemy współpracować z młodzieżą i kształtować młode pokolenie, które będzie pielęgnowało wartości chrześcijańskie, to nie może być tak, że wykreślamy młodych z listy przygotowujących się do sakramentu bierzmowania z powodu nakładki na jednym z portali społecznościowych. Niestety, ale wiele wypisów z religii jest podyktowanych osobą prowadzącą te lekcje – autorytarną i nazbyt dogmatyczną.

Po drugiej stronie widzę księży, katechetów, którzy przedstawiają wizję, nazywaną przez ks. Jana Kaczkowskiego „pluszowym chrześcijaństwem” – z pominięciem tego, co w chrześcijaństwie wymagające i trudne.

Jest mnóstwo księży w Polsce, którzy są otwarci na dialog, potrafią krytycznie patrzeć i jednocześnie są ortodoksyjni – nie pomijają w swoim nauczaniu tematów, które w chrześcijaństwie są trudne i wymagające. Młodzież bardzo dobrze wyczuwa, czy ktoś jest autentyczny, czy nie. Jeśli jakiś ksiądz na lekcji religii lub w internecie przyciąga młodzież do Chrystusa, to nie oznacza, że sprzedaje im od razu „pluszowe chrześcijaństwo”. Po prostu, ma dobry kontakt z młodzieżą i warto to docenić. Jest to raczej rodzaj preewangelizacji, pierwszego kontaktu z chrześcijaństwem, potem następuje długi proces formacji, który często przejmują kolejni duszpasterze.

Stand-up na lekcji religii   Ks. Damian Wyżkiewicz CM ZNP


W felietonie ojca Sebastiana Wiśniewskiego OMI w „Niedzieli”, w którym komentuje jeden z filmów na YouTube ojca Adama Szustaka, można przeczytać:  „Ojcze Adamie, odwagi! Nie bój się pokochać Kościół! Chyba, że wcale nie chodzi Ojcu ani o Kościół, ani o Ewangelię, tylko o to, żeby – jak to Ojciec powtarza – nagrać kolejny filmik na YouTube…”. Czy nie jest to przypadkiem brak zrozumienia nowej ewangelizacji, którą z takim powodzeniem prowadzi o. Adam Szustak w internecie?

To jest moim zdaniem niezrozumienie dzisiejszych czasów. Już na Soborze Watykańskim II była mowa o głoszeniu Ewangelii za pomocą różnych środków. Kanał jakiegokolwiek księdza, to nie jest zajęcie na zasadzie jego hobby. To jedna z form współczesnej ewangelizacji. Ojciec Adam Szustak robi to bardzo profesjonalnie. Można dyskutować z treścią, jaką tam zamieszcza. Ba! Można się z nim nie zgadzać. Ale nie można sugerować mu, że jego nagrywanie filmów na YouTube wynika z jego jakichś egoistycznych pobudek. To jest uznana przez Kościół współczesna forma ewangelizacji. Sam papież Franciszek ma konto na Twitterze. Bierzmy z niego przykład.

Czy w swoich rozmowach z uczniami czuje ksiądz potrzebę przekonywania do swoich racji?

Współczesna młodzież potrzebuje szczerej rozmowy. Pokazania problemu ze wszystkich stron i nakreślenia linii, między tym, co należy do obszaru nauczania Kościoła, a tym, co już nim nie jest. Fanatyzm polega właśnie na tym, że próbujemy dialog nazywać czymś zgniłym. To jest, niestety, postawa, która niszczy zaufanie społeczne. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym nie rozmawiać z uczniami, by poznać ich punkt widzenia. Wysłuchiwałem ich w czasie zeszłorocznych protestów i krytycznych głosów, jakie padały po adresem Kościoła. Sam też dzieliłem się tym, co myślę na ten temat. Nie raz w sposób krytyczny, ale z delikatnością w słowach tak, aby nie dać ponieść się emocjom, które wtedy brały górę. Zamiast przekonywać, wskazuję moim uczniom na przykład błędy logiczne. Jednym z nich jest błąd Pars pro toto, czyli taki, kiedy jakimś wyjątkiem tłumaczymy całą rzeczywistość. To jest problem subiektywizmu – takiego patrzenia na świat. Dla mnie szkoła jest miejscem, w którym młodzi ludzie powinni nauczyć się spierać i używać merytorycznych argumentów, dlatego trudne kwestie, jak: aborcja, homoseksualizm czy gender omawiam ze specjalistami w swojej dziedzinie. Nie uważam, żebym miał być guru, który wszystko tłumaczy, przekonując przy tym do swoich racji. Niektórzy utożsamiają to z relatywizacją poglądów, ja natomiast nie patrzę na to w ten sposób. Trzeba jasno odróżnić merytoryczną dyskusję od relatywizmu.

Niektórzy nauczyciele obawiają się obdarzyć ucznia takim zaufaniem. Może to kwestia lęku przed zepchnięciem siebie z pozycji autorytetu.

Jeśli chodzi o lekcje religii, to nie ma czegoś takiego jak gotowy produkt formacji chrześcijańskiej, który punkt po punkcie, rok po roku, trzeba odhaczać na zajęciach. Można przejść dwanaście lat religii w szkole i na koniec wybrać agnostycyzm. Można spędzić sześć lat w seminarium i zrezygnować z tej drogi życiowej. Osoby, które patrzą tak jednostronnie, mówią: „Ta religia w szkole nie ma sensu. Trzeba z nią skończyć”. A ja się wtedy pytam: Czy ktoś zauważył, że Kościół nie jest sektą? Człowiek wierzący ma prawo powiedzieć Bogu – „Nie”. Oczywiście, trzeba pokazywać mu wtedy dobro, jakie wynika z życia z Chrystusem, ale nie można za niego decydować. Zbyt często zapominamy o wolności ludzkiej danej nam przecież od samego Boga. To jest ten „nieszczęsny dar wolności”, o którym pisał ks. profesor Józef Tischner.

Czytaj dalej na kolejnej stronie

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Izabela Pichola