Astronomowie zaobserwowali (i opisali w „Nature Astronomy”) umierającą galaktykę.
W wyniku kolizji dwóch mniejszych galaktyk powstała jedna duża (ID2299), z której zostało „wyrzucone” niemal całe paliwo do tworzenia nowych gwiazd. W efekcie – jak wynika z obserwacji i wyliczeń – każdego roku galaktyka traci około 10 tys. słońc (gwiazd wielkości Słońca). Na ich miejsce nie powstają nowe, gdyż nie ma materiału (wodoru), z którego mogłyby się one uformować. Obserwacja umierającej galaktyki to rzadka okazja do śledzenia tego typu procesów. Astronomowie zdają sobie sprawę z faktu śmierci galaktyk, ale nigdy nie obserwowali takiego procesu na żywo. Choć w przypadku obserwacji obiektów znajdujących się daleko stwierdzenie „na żywo” jest mocno na wyrost. Galaktyka znajduje się 9 mld lat świetlnych od Ziemi, więc to, co dzisiaj obserwują badacze, zdarzyło się już w bardzo odległej przeszłości. Czy zatem ta galaktyka wciąż istnieje? To pytanie, na które na da się jeszcze odpowiedzieć. Wydaje się, że gdyby gwałtowna kolizja dwóch mniejszych galaktyk była mniejsza, ta duża, która z nich powstała, miałaby większe zapasy wodoru, by przeżyć. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.