Z sukcesu dziesięciu Nepalczyków, którzy jako pierwsi stanęli zimą na szczycie K2, z pewnością należy się cieszyć. Choć... mamy tu na nizinach problem z tlenem.
17.01.2021 10:17 GOSC.PL
Wraz ze wzrostem wysokości zmienia się ciśnienie atmosferyczne i powietrze staje się rozrzedzone. To oznacza, że człowiekowi podczas oddychania ciężej nabrać tlenu, choć na dużej wysokości jest go podobna ilość co na nizinach. Na około 8 tysiącach metrów nad poziomem morza do jednej trzeciej spada ilość wdychanego przez człowieka tlenu. Popularnie nazywa się takie warunki "strefą śmierci"...
Wejście dziesięciu Szerpów na drugą co do wielkości górę na naszej planecie zimową porą zamyka pewien etap światowego himalaizmu. Po kilkudziesięciu latach zmagań wszystkie ośmiotysięczniki na Ziemi zostały zdobyte przez człowieka zimą. Warto przypomnieć, że kategorię wspinaczki na najwyższe góry świata w czasie najsurowszej pory w roku wymyślili Polacy. Sami mieli wcześniej nieco związane ręce w związku z przeszkodami wynikającymi z istnienia żelaznej kurtyny i epoka kompletowania szczytów ośmiotysięcznych (lata 50. I 60.) po prostu ich ominęła.
Później jednak to polscy himalaiści wyznaczali zimowe szlaki i nadawali ton światowej wspinaczce w najbardziej ekstremalnych warunkach. Aż dziesięć pierwszych zimowych wejść należy do Polaków.
K2 od lat był zatem łakomym kąskiem, jako najdłużej opierająca się człowiekowi góra. Mówiąc językiem miłośników wspinaczki – góra pozwoliła na siebie wejść 16 stycznia 2021 roku grupie współpracujących ze sobą dziesięciu Nepalczyków.
I niewątpliwie jest to wyczyn przełomowy, mimo że, jak podaje kilka źródeł, ekipa posiłkowali się na trasie tlenem. Tu zaczynają się schody, bo w środowisku wyczynowców sportowe wejście nie zakłada wspomagania tlenem. Niektóre źródła podają, że jeden z Szerpów nie używał butli ze sprężonym tlenem. Wobec tego odezwały się głosy, że drogę poręczowali himalaiści, którzy tego tlenu używali, więc nie można mówić o zupełnie „czystym” wejściu.
Niesforni ironizują, że niedługo ludzkość będzie ustalać kategorie w stylu: a kto zdobył szczyt w butach na sznurówki, a kto w tych na rzepy. Inni żartują, nawiązując do pandemii:
- Wszedłem na K2 zimą.
- Z tlenem się nie liczy.
- Pokonałem koronawirusa.
- Z tlenem się nie liczy.
Myślę, że tu - na nizinach - nam też przyda się głęboki oddech z tlenem. Podoba mi się głos Krzysztofa Wielickiego, który jako pierwszy zdobywał zimą Mount Everest, Lhotse i Kanczendzongę. Legendarny polski himalaista studzi spory i licytacje, a przy tym zwraca uwagę, że jeśli ktoś chce zdobyć K2 w lepszym stylu, może po prostu próbować tego dokonać, zamiast na siłę zabierać radość Nepalczykom i światu.
Wejście bez tlenu byłoby zdecydowanie większym wyczynem... Ale jakby nie patrzeć, nikt wcześniej zimą na wierzchołku K2, nazywanej morderczą górą, nie stanął – czy z tlenem, czy bez. A zatem kolejna bariera himalajska - i to dość ważna, bo długo oczekiwana - po prostu pękła.
Romantyzmu i uroku całemu wydarzeniu dodaje fakt, że dokonali tego właśnie nepalscy Szerpowie. Po pierwsze - żyjący od wieków w cieniu Himalajów i Karakorum. A po drugie od lat pełniący rolę tragarzy i pomocników dla wspinaczy z Zachodu w najwyższych górach świata (także dla Polaków).
I można nieco przekornie stwierdzić, że bez Szerpów to nikt wcześniej na te szczyty by się po prostu nie wdrapał. Ich pomoc w wielu historycznych wyprawach okazywała się nieoceniona. Stali wiecznie w cieniu i teraz z tego cienia po prostu wyszli. Ich nazwiska, czy się komuś podoba czy nie, przejdą do historii, choć ze względu na egzotyczne brzmienie niełatwo je nam zapamiętać.
Są to: Nirmal Purja, Gelje Sherpa, Mingma David Sherpa, Mingma G, Sona Sherpa, Mingma Tenzi Sherpa, Pem Chhiri Sherpa, Dawa Temba Sherpa, Kili Pemba Sherpa i Dawa Tenjing Sherpa.
A względy sportowe oczywiście istnieją. Nie można ich całkiem pominąć. Pozostaje pytanie, czy pozbawione są zazdrości, złośliwości, zawiści.
Maciej Rajfur