W pierwszym felietonie tego roku chciałbym podsumować rok poprzedni. I z jakiejkolwiek strony próbuję mu się przyglądać, wychodzi mi, że 2020 był rokiem triumfu nauki.
Zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu to może brzmieć jak ponury żart. Tysiące ofiar, gospodarka wisząca na włosku, tragedie wielu ludzi, stres i ogromne zmęczenie nas, pozamykanych w domach. Co tu świętować?
Rok temu o wirusie z Wuhanu (on nie miał wtedy nawet oficjalnej nazwy) wiedziała garstka ludzi. Być może niektórzy z nas słyszeli, że w Chinach pojawił się dziwny rodzaj zapalenia płuc, ale czy ktokolwiek mógł podejrzewać, że kilka tygodni później świat (nie tylko Zachodu) będzie sparaliżowany? Tymczasem w pierwszych dniach stycznia 2020 roku znana już była sekwencja genetyczna nowego wirusa. Zwykle takie opracowanie zajmowało długie miesiące. Tempo rozwoju technik sekwencjonowania jest jednak kosmiczne. Nowy wirus został „rozłożony na części” w ciągu zaledwie kilku dni. Zanim w Europie czy w USA zaczęto rejestrować pierwsze przypadki COVID-19 (wtedy nowa jednostka również nie miała jeszcze swojej nazwy), w laboratoriach na całym świecie ruszyły już prace badawcze nad lekarstwami i szczepionkami. W Chinach, dzięki automatyzacji i robotyzacji, w ciągu trzech tygodni wybudowano ogromny szpital. W innych krajach (które mogły sobie pozwolić na taki wydatek) szpitale polowe organizowano w centrach konferencyjnych i na stadionach. Nie zajmowało to długich miesięcy, ale tygodnie.
Dzięki zastosowaniu inżynierii genetycznej, sprawnej organizacji i ogromnemu rozwojowi nauki już w maju zaczęto prowadzić pierwsze testy kliniczne preparatów, które pod koniec 2020 roku, czyli w zaledwie rok po pojawieniu się wirusa, zostały zarejestrowane jako szczepionki. Czy to nie jest triumf nauki? Paradoksalnie rozwój, który doprowadził do bezprecedensowego sukcesu, dla wielu stał się argumentem za tym, że szczepionki są niebezpieczne. Z kolei opracowanie nowych standardów w terapii, które (w ciągu zaledwie kilku miesięcy!) spowodowały mniejszą śmiertelność na 100 tys. hospitalizacji, dla niektórych są dowodem na to, że epidemii nie ma, a jak jest, to naciągana.
Rok 2020 zostanie na długo zapamiętany jako rok pandemii. Rok dla wielu z nas bardzo trudny, dla innych tragiczny. Byłby nieporównywalnie trudniejszy, gdyby nie rozwój nauki i ogromne jej zaangażowanie w zdławienie kryzysu wywołanego przez wirusa. Jaki będzie rok 2021? Oby był choć trochę bardziej przewidywalny. Tego bardzo Państwu życzę (sobie, oczywiście, też).•
Tomasz Rożek