Papież Franciszek w obszernym wywiadzie wyraził swoje poglądy na temat sportu. W rozmowie z włoską „Gazzetta dello Sport” z 2 stycznia podkreślił, że sport i duchowość zawierają w sobie te same wartości: pasję, metodę, wysiłek, fantazję i wytrwałość. Jednocześnie ostro potępił doping: ten , kto w sposób niedozwolony pomaga innym, niszczy ich godność i ulega pokusie „ograbienia Boga z tej iskry, którą w swoim planie dał On w szczególny sposób niektórym osobom”. Na rozpoczynający się rok życzył ludzkości „raczej czystej porażki niż brudnego zwycięstwa”.
"W sporcie, podobnie jak w wierze, nie wystarczy sam tylko talent; uzdolnienie musi być formowane i trenowane", powiedział Franciszek. „Jezus jest wymagającym trenerem: jeśli marnujesz swój talent, nie należysz do Jego drużyny” - dodał. W sporcie duch zespołu jest tak samo niezbędny jak w chrześcijaństwie: „nikt nie ratuje się sam”, stwierdził papież. Tłumaczył, że zarówno sportowcy jak i święci mają to samo doświadczenie w spojrzeniu na ofiarę i wyrzeczenie: „asceza jest trochę jak życie na pograniczu: dzięki temu możesz lepiej widzieć i rozumieć centrum”.
Pytany o stosunek do zwycięstwa i przegranej papież przyznał, że ma ambiwalentny stosunek: uważa, że ci, którzy są przyzwyczajeni do zwyciężania, mają pokusę, aby myśleć, że są nie do pokonania, a "zwycięstwo może czasem być powodem ich arogancji”. Natomiast porażki wymagają rachunku sumienia i analizy: „zwycięzca nie wie co traci – to nie jest tylko gra słów. "Zapytaj ubogich”, powiedział Ojciec Święty. Dodał, że ubodzy są jednocześnie przykładem tego, co to znaczy nie poddawać się. „Nie umierasz, gdy jesteś pokonany, umierasz, gdy się poddajesz, gdy przestajesz walczyć”, stwierdził Franciszek.
Tajemnicą każdego zwycięstwa, nie tylko sportowego, jest utrzymywanie w porządku serca. Papież przypomniał tu o rekolekcjach, 30-dniowych ćwiczeniach duchowych, które wielokrotnie w swoim życiu odbywa każdy jezuita. W takich ćwiczeniach można „odkryć w sobie nieoczekiwane zasoby i później użyć je w grze”.
Zapytany o swego rodaka – gwiazdę futbolu, zmarłego niedawno Diego Maradonę, pochodzący z Argentyny papież wspomniał go jako „bardzo kruchego człowieka”, który „na boisku piłkarskim był poetą”. Mało kto wiedział, że Maradona wspierał fundacje charytatywne, m. in. Scholas Occurentes. Przy tej okazji papież przypomniał inną legendarną postać włoskiego kolarza Gino Bartaliego, który podczas drugiej wojny światowej jeżdżąc na treningi rozwoził sfałszowane dokumenty dla włoskich Żydów, aby chronić ich przed deportacją do obozów koncentracyjnych.
Franciszek przyznał też „po sportowemu”, że nie chcąc poddawać się w swoim papiestwie, intensywnie się modli. „Muszę mieć świadomość, że gram w drużynie, w której kapitan ma ostatnie słowo. Modlę się, by lepiej zrozumieć słowa, które On chce mi powiedzieć, abym przekazał je ludziom” - powiedział.
Ponadto utrzymuje bliski kontakt z ubogimi. „Kiedy nadchodzi wieczór, myślę o wszystkich biednych, którzy śpią pod kolumnadami na placu św. Piotra. Ich odporność jest moją inspiracją, ich obecność jest moją ochroną. W ich kruchości ukazuje się Bóg. On nigdy się nie poddaje, nawet w obliczu mojej słabości” - powiedział Ojciec Święty.