Pozostawił głęboki ślad

Odejście o. Macieja Zięby dla wielu z nas oznacza stratę duchowego przewodnika. Jego zasługi dla promowania nauczania społecznego Jana Pawła II są nie do przecenienia. Nie powinno być także zapomniane jego poświęcenie i odwaga osobista w czasach komunizmu.

Pozostawił głęboki ślad   O. Maciej był przekonany, że nuta solidarności, jako pewien ideał, rozbrzmiewa nadal w wielu ludzkich sercach. Henryk Przondziono / Foto Gość

W biografii o. Macieja jest wiele wątków: działacza opozycji przed Sierpniem 1980, współtwórcy wielu inicjatyw medialnych Solidarności, intelektualisty i wydawcy, prowincjała dominikanów, organizatora wielu ważnych przedsięwzięć społecznych, czy medialnego komentatora i wychowawcy środowisk młodej inteligencji. Najważniejszym rysem jego posługi było popularyzowanie duchowego dziedzictwa pontyfikatu św. Jana Pawła II. Był przekonany, że źle się z nim obchodzimy. W trakcie spotkania w Wadowicach, w lutym br., gdzie prowadził kolejną edycję szkoły zimowej, powtarzał, że papieskie nauczanie jest kopalnią złota, której pozwoliliśmy zarosnąć. Mówił, że należy stale się z nim konfrontować, także w kontekście obecnych wyzwań i pytań o kształt miłości do ojczyzny, solidarności czy poszanowania prawa.

Ważnym jego dziełem było powołanie w 1995 r. Instytutu Tertio Millennio. Stał się on ośrodkiem spotkań i debaty ludzi nauki, polityki i kultury. Co roku organizował letnie i zimowe szkoły nauki społecznej Kościoła dla studentów. Przewinęło się przez nie wielu młodych polskich inteligentów, którzy nierzadko dzisiaj zajmują ważne miejsce w życiu publicznym.

O. Maciej czuł się także dziedzicem idei Solidarności, której służył od sierpnia 1980 r. Wspomniał, że udział w tworzeniu wolnych związków zawodowych był jednym z najpiękniejszych doświadczeń w jego życiu. Chciał je pokazać młodemu pokoleniu, nie tylko w Polsce. W 2007 r. zaangażował się w tworzenie Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku.  Był przekonany, że nuta solidarności, jako pewien ideał, rozbrzmiewa nadal w wielu ludzkich sercach. Chciał, aby Centrum działało ponad podziałami politycznymi i rzeczywiście udało mu się wokół niego skupić ludzi, którzy na co dzień nie chcieli już sobie nawet ręki podać.

Nie wpisywał się w wszechobecne w Polsce, a często także w Kościele podziały. Sprawy publiczne widział szerzej, aniżeli tylko jako nawalankę dwóch wrogich sobie obozów, w których każdy jest przekonany, że posiadł patent na rozwiązywanie polskich problemów, a inni w najlepszym przypadku są „użytecznymi idiotami”, a najczęściej wrogami bądź zdrajcami. Kiedyś był autorem „Tygodnika Powszechnego” i „Gazety Wyborczej”, ale widząc ich ewolucję, przestał do nich pisywać. Najchętniej w ostatnim czasie publikował w dodatku „Plus Minus”. Z „Gościem Niedzielnym” współpracował od lat, m.in. jako wydawca dodatku „Azymut”, później jako publicysta, wreszcie autor ważnych wypowiedzi na naszych łamach.

W roku ubiegłym ciężko zachorował na chorobę nowotworową. Jego bliscy byli przekonani, że wkrótce odejdzie. Przełom nastąpił w papieską niedzielę 13 październiku 2019 r., kiedy Kościół w Polsce modlił się do św. Jana Pawła II. Opowiadał mi później, że do tego czasu jego stan stale się pogarszał, a lekarze mówili o ciężkim stanie krytycznym. W Dniu Papieskim nagle serce i płuca zaczęły pracować. „Dla mnie to oczywisty dowód skuteczności modlitw w intencji uzdrowienia” – przekonywał. Wiedział jednak, że czasu nie ma wiele. Poświęcał go ostatniej wielkiej idei, jaką promował: budowie duchowego pomnika daru na stulecie urodzin św. Jana Pawła II. Miał gromadzić różnorakie inicjatywy: modlitewne, charytatywne, naukowe i artystyczne, edukacyjne i wychowawcze, wspierające papieskie duchowe dziedzictwo. Odzew na tę inicjatywę, nie tylko w Polsce, był wielki.

W ostatnich tygodniach życia był wstrząśnięty falą nienawiści wobec św. Jana Pawła, jaka jesienią przetoczyła się przez Polskę na marginesie afer pedofilskich w Kościele, oraz watykańskiego raportu w sprawie kard. McCarricka. 11 listopada otrzymałem od niego SMS-a, w którym napisał: „Przepraszam, że przerywam świętowanie niepodległości, ale czy »Gość« przygotowuje rzetelny odpór dla tych kłamstw i tego jadu, który wylewa się na Jana Pawła II?”.

Później długo o tym rozmawialiśmy, a on - ciężko chory - po raz ostatni ruszył do różnych studiów telewizyjnych, aby prostować kłamstwa i potwarze, wypowiadane na temat tego pontyfikatu. Wiem, że nikt takiego SMS-a już do mnie nie napisze. Sami musimy troszczyć się o dziedzictwo wielkiego pontyfikatu, a o. Maciej będzie nas wspomagał z domu Ojca.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski