Każdego dnia może zdarzyć się coś nieprzewidzianego, co wydaje się odsyłać cię do punktu wyjścia, od którego z takim wysiłkiem już się odbiłeś. Powtarzasz sobie: nie wolno się zniechęcać, nie wolno użalać się nad sobą i dać za wygraną.
Nieraz zastanawiałem się, co musi się człowiekowi przydarzyć, by wyrył sobie w sercu i głowie: „Nigdy się nie poddam!”. By znalazł w sobie po raz kolejny siłę do rozpoczęcia od nowa. Benedyktyńscy mnisi latami mozolnie odzyskiwali błotniste tereny nieustannie zalewane przez przypływy. Jedynie ten, któremu przyświecała wieczność, mógł rzucić się w to nieopłacalne przedsięwzięcie. Przykład tych niezmordowanych uczniów św. Benedykta może posłużyć komuś, kto beznadziejnie – jak się wydaje – walczy dziś o trwałość swego małżeństwa, podejmuje zmagania o czystość albo zmaga się z antykościelną napastliwością własnych dzieci lub koleżanek w biurze. Tamto zajęcie średniowiecznych zakonników wydawało się na pierwszy rzut oka czymś skazanym na porażkę. Mnisi jednak zwyciężyli i Europa zamieniła się w ogród. To, co wzmacnia serce i czyni je spokojnym oraz opanowanym wobec braku równowagi w walce, nie może być czymś przejściowym i mizernym. Musi wiązać się z wiecznością. Oni wiedzieli, że swą pracą i modlitwą zdobędą nie tylko tereny podmokłe zamienione w żyzne pola, ale i królestwo wiecznej szczęśliwości. Mieli Boga w sercu. Dziś coraz więcej osób, oficjalnie nieprzyznających się do Kościoła, po cichu szuka w internecie ewangelizacyjnych kazań i konferencji. Abp Fulton Sheen podbijał miliony serc swymi naukami wygłaszanymi w telewizji. Znam ludzi, którzy – choć antyklerykalni i nieufni – jak gąbka chłoną świadków prawdziwości Ewangelii. Aroganccy krytycy św. Jana Pawła II nigdy nie będą w stanie pojąć, jaka atmosfera towarzyszyła Światowym Dniom Młodzieży, gromadzącym wielu młodych entuzjastów szczerych, choć wymagających pouczeń sędziwego papieża. Ludzie zawsze szukali lekarstwa na zniechęcenie, sekretnej siły przebicia do zastosowania w chwilach, gdy nogi uginają się pod ciężarem bólu i życiowych absurdów. Zawsze znajdowali to właśnie w Ewangelii, przepowiadanym z mocą kerygmacie o Bożej miłości. Nawet nie wiedząc jak, Chrystus przedostawał się do ich intymnych stref zastrzeżonych, by pośród mroków i lęku podarować im swą zwycięską miłość. „Temu, który ma moc utwierdzić was zgodnie z Ewangelią i moim głoszeniem Jezusa Chrystusa… niech będzie chwała na wieki wieków! Amen”. •
ks. Robert Skrzypczak