Biada takiej rodzinie, która zrezygnuje z wyznawanych wartości tylko dlatego, że dziecko krzyczy.
Niedawno czytaliśmy podczas Mszy Świętej przypowieść o ludziach zaproszonych na ucztę (Łk 14,14-24). Komentując ten fragment Ewangelii, zazwyczaj koncentrowałem się na różnych powodach odmowy. Ktoś kupił pole, ktoś parę wołów, a ktoś się ożenił... Każdy powód jest dobry, żeby wykręcić się od zaproszenia. Ostatnio uderzył mnie inny fakt. Przecież ci wszyscy ludzie byli zaproszeni na ucztę. Gospodarz domu nie zapraszał ich do pracy w winnicy, ale na dzielenie z nim radości i świętowanie. Pomimo tego każdy z nich znalazł racjonalną przyczynę, żeby nie przyjąć zaproszenia. Można powiedzieć, że gospodarz zrobił wszystko, żeby zachęcić ich, aby do niego przyszli, oni jednak i tak odmówili.
Myślałem o tym w kontekście naszej duszpasterskiej działalności. Czy ta przypowieść nie mówi nam o tym, że nawet gdybyśmy przygotowali najlepszą ucztę, gdybyśmy przez ostatnie dwadzieścia lat prowadzili świetnie katechezę w szkołach, gdyby nasze wspólnoty parafialne były wzorem chrześcijańskiego miłosierdzia, gdybyśmy rozwiązali w Kościele wszystkie problemy z pedofilią, gdybyśmy w ogóle nie wtrącali się do polityki, gdybyśmy po prostu byli idealną wspólnotą chrześcijan, to i tak niektórzy znaleźliby tysiąc racjonalnych powodów, żeby nie przyjść do Kościoła? Wielu i tak wzgardzi eucharystyczną ucztą.
Co robić w takim wypadku? Czy nie dążyć do ideału? Oczywiście nie należy z niego rezygnować. Tylko nie warto liczyć na to, że jeśli będziemy mili, doskonali, idealni, to wszyscy pokochają Kościół. Wiele jest grzechów, za które możemy i powinniśmy przepraszać. Jednak, obok tej słusznej postawy, powinniśmy jeszcze pamiętać, że nie wolno nam rezygnować z wymagań, które stawia nauczanie Kościoła. Jeśli chcielibyśmy posłużyć się metaforą rodzinną, to rola ojca polega nie tylko na przygarnianiu zbuntowanego nastolatka, na przepraszaniu za popełnione błędy wychowawcze, ale również na trwaniu przy wartościach. Nie zawsze nastolatek to zrozumie, czasem musi minąć wiele lat, zanim przyzna słuszność rodzicom. Ale biada takiej rodzinie, która zrezygnuje z wyznawanych wartości tylko dlatego, że dziecko krzyczy. •
o. Wojciech SURÓWKA OP