Jestem przekonany, że z tych zawirowań Kościół wyjdzie umocniony. Jak z każdej bolesnej okazji do oczyszczenia i nawrócenia. To zawsze wychodzi mu na dobre.
30.10.2020 09:02 GOSC.PL
Jestem spokojny o Kościół, który pokornie poddaje się oczyszczeniu. Boję się, gdy ucieka od odpowiedzialności. Katarzyna ze Sieny pisała, że gdy Bóg nie ma pod ręką przyjaciół, może posłuży się wrogami. Czy to, że grzech Kościoła ujawniają środowiska mu nieprzychylne, nie oznacza, że Bóg nie ma pod ręką przyjaciół? Pisałem wielokrotnie o aktualności słów świętego Piotra, który wołał, że zanim Bóg oczyści świat, zacznie od swojego domu „Pora, by sąd rozpoczął się od domu Bożego”.
Zerkam na portale i fora internetowe i zauważam ogromny paradoks. Ogromną furorę w sieci (niedługo zacytuje ją pewnie nawet „Pudelek”) robi profetyczna intuicja kard. Josepha Ratzingera o Kościele przyszłości – małym, uduchowionym, pokornym zaczynie. Tyle że gdy Pan Bóg zaczął tak formować swój Kościół, wiele osób podniosło lament: „Kryzys! Kryzys!”.
Trzeba wziąć głęboki oddech. Z tłumem skandującym warczące słowa i zaciskającym pięści, nie da się dyskutować. W gęstwinie emocji nie działają zasady logiki i ma niestety miejsca na argumenty. Wiem, stawałem w życiu po różnych stronach barykady. Trzeba poczekać, aż opadną emocje. I wówczas zacząć rozmowę.
„Ja też nie wierzę w Boga, w którego nie wierzą ateiści” – powiedział kard. John Henry Newman. Zgadzam się z przedmówcą. Kościół balansujący między Chwałą Pana a doświadczeniem własnej nędzy może być zgorszeniem dla tych, którzy nie spotkali żywego Boga (na ulice wychodzą przecież przede wszystkim ci, którzy w chwili śmierci Jana Pawła II oglądali „Barbie” czy „Boba Budowniczego” i którym słowo „Różaniec” kojarzy się jedynie z obowiązkowym zaliczeniem nabożeństwa po to, by otrzymać pieczątkę w indeksie dla kandydatów do bierzmowania). Jedynie Kościół napromieniowany obecnością Jezusa, wpatrzony w Jego twarz, skoncentrowany na Baranku ma silę przyciągania.
Bóg oczyszcza swój dom. Oblubienica przygotowuje się na Gody Baranka. Ileż osób nie dowierzało intuicji, którą usłyszałem przed dekadą (sic!), gdy o. Jacques Verlinde opowiadał: „Może to, co powiem będzie bardzo brutalne, ale widzę wyraźnie, że mamy dziś do czynienia z Kościołem, który się zapada i jednocześnie z Kościołem, który się odradza. Zapada się wiele starych struktur, które nie wytrzymują nowego tchnienia Ducha. W nowym odradzającym się Kościele są ludzie, którzy przyjmują do serca Jezusa i rzeczywiście oddają mu swe życie. Nie z powodów socjologicznych: tradycyjnych, rodzinnych, ale dlatego, że odczuwają taką potrzebę. Bóg podwaja dziś swą łaskę i w tym momencie kryzysowym pozwala nam na zanurzenie się w morzu Jego Miłosierdzia”.
W tym tygodniu towarzyszy mi słowo Psalmu 66. „Albowiem Tyś, Boże, nas doświadczył; badałeś nas ogniem, jak się bada srebro. Pozwoliłeś nam wejść w pułapkę, włożyłeś na nasz grzbiet ciężar, kazałeś ludziom deptać nam po głowach; przeszliśmy przez ogień i wodę, ale wyprowadziłeś nas ku pomyślności”.
Tak, weszliśmy w pułapkę pychy, nieskazitelności i samowystarczalności. Możemy wreszcie zawołać: „Ulituj się nad nami!”, a On zawsze odpowiada na taki krzyk.
Marcin Jakimowicz