Myśl wyrachowana: Jeśli naszym zdaniem, Kościół się myli, to mamy problem z naszym zdaniem
Brudne i pokrwawione ręce z hostią i napis „Stop Komunii Świętej na rękę!”. Takie billboardy zawisły w wielu miejscach w Polsce. Gdy zapytałem w sieci, w czyim to imieniu wszczęto tę kampanię, bo przecież nie Kościoła, jedna pani napisała mi tak: „Daj pan spokój. Panie, Boga należy słuchać bardziej niż Watykanu czy episkopatu, jeśli zeświecczeli i upadli, a tak jest”.
Przytaczam ten tekst, bo dobrze ilustruje sposób myślenia niemałej części katolików w Polsce. Osoby te okazują się bardziej papieskie od papieży, którzy przecież wydali zgodę na Komunię św. na rękę i często sami tak ją rozdzielali (św. Paweł VI, św. Jan Paweł II, Benedykt XVI, Franciszek). Ostatnio wzmaga się w tych środowiskach retoryka antyekumeniczna i nawet kapłanom udzielającym na rękę obrywa się jako „protestantom”. Rzecz w tym, że istotą wystąpienia Marcina Lutra było właśnie to, co napisała tamta pani: „Boga trzeba słuchać bardziej niż Watykanu czy episkopatu”.
Podstawowy błąd takiego rozumowania tkwi w założeniu, że skoro władze kościelne naszym zdaniem nie dorastają do godności swojego urzędu, to możemy, a nawet musimy odmówić im posłuszeństwa. Skoro jednak odrzuca się władzę papieża i złączonych z nim biskupów, to czyją władzę się uznaje? Boga? Bez żartów. Każdy renegat tak gada. Każdy sekciarz i każdy guru. Tyle tylko, że ten „Bóg”, którego oni słuchają, każdemu z nich mówi co innego, często rzeczy ze sobą sprzeczne.
Świat protestancki dzieli się już na setki tysięcy odłamów, bo każdy tam ma własne kryteria oceny głosu Boga. Każdy tam „słucha Boga, a nie Watykanu”, co sprowadza się do tego, że słucha swojego widzimisię. Tak się bowiem składa, że Jezus władzę „związywania i rozwiązywania” przekazał apostołom i ich następcom, a nie każdemu, który uzna ich za zeświecczonych czy upadłych. To im powiedział: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi” – a nie takim, co doznali prywatnych olśnień.
Nie ma sensu w kółko wałkować argumentów za tą czy tamtą formą przyjmowania Ciała Pańskiego. Kościół je wszystkie zna i dawno rozważył. Chodzi o obowiązek uznania, że dobra jest każda forma, na którą zgadzają się uprawnione władze kościelne. A każda, na którą się nie zgadzają, jest zła. Kto podburza katolików przeciw uprawnionym decyzjom tej władzy, kwestionuje ją samą. Tym samym stawia się w opozycji do Boga, choćby był tak przekonany, że walczy dla Niego, jak Luter.•